piątek, 17 czerwca 2011

Pisowska demokracja.

Czy tylko Rosyjska prasa jest tak spostrzegawcza i widzi, że sekta PiS chce zagarnąć tragedie z 10.04.210.r. dla siebie i użyć w celach politycznych do wzrostu poparcia dla „prawa i sprawiedliwości” rosyjska prasa słusznie dostrzegła, że w pseudo komisji zasiadają tylko członkowie jednej partii, i nie planują zaprosić, do członkowska nikogo innego, inni nie zasłużyli sobie, albo PiS po prostu chce przeforsować swoje teorie zamachu, skoro będą sami ze sobą tworzyć tą komisję mają spore pole do popisu, dla pokazania nam swojej obiektywności, czy ktoś w to wierzy? Bo Aga ani trochę, ta grupa będzie decydować dosłownie o wszystkim i manipulować dowodami i teoriami według własnych potrzeb, w końcu, co ich powstrzyma powiedzcie mi, co takiego może ich powstrzymać? Tragedia smoleńska będzie tak długo w użyciu jak długo będą rosły im słupki poparcia, to widzi każdy, więc nie będę tego tłumaczyć.

Prasa Rosyjska jest zainteresowana tym, co się u nas dzieje w sprawie tragedii to przecież zrozumiałe, jednak i oni nie są pozbawieni wad, wolne media w ich kraju są w kiepskim stanie, krytykując działania PiS bronią się przed fizycznym linczem narodu rosyjskiego, na który PiS chce zrzucić całą odpowiedzialność za tragedie smoleńską, czy Rosjanie zasłużyli sobie na takie traktowanie? Mimo, że Rosja nigdy nie okazywała wobec nas w ostatnich latach przyjaznych stosunków, nie mam nic do nich i nie chciałabym, aby ktoś z nich był traktowany przez nas, jako zbrodniarz, dobrze wiemy jak będą odnosić się do nich nasi krajowi malkontenci z mniejszości narodowej zwanej wolacy

Jest jeszcze inny problem zaistniałej sytuacji, mianowicie prasa zachodnia w końcu również zainteresuje się tym problemem, jak oni będą spostrzegać działania PiS, oczywiście wyciągną te same wnioski, co każdy demokratycznie myślący człowiek, nigdy nie powinno dawać się takiego przyzwolenia na działania jednej organizacji, co z tego wynika wiadomo działanie dla korzyści politycznych sterowanie wyborcami i wiele innych czynników.

Oczywiście wyborcy PiS nie będą się przejmować krytyką jakiekolwiek prasy, co ich to obchodzi, oni mają swoje priorytety, do władzy i to po trupach inaczej się przecież nie da.

środa, 1 czerwca 2011

Co piszczy w kaczym dworze

Czy jest możliwe żeby Kaczyński zrobił coś dla Polski? Chyba tylko wtedy kiedy chodzi o prywatne interesy, lub raczej, kiedy ma z tego korzyść. Jeżeli Kaczyński nagle zaczyna dbać o ludzi i mówi o tym głośno, to włącza mi się czerwona lampka z ostrzeżeniem uwaga Aga on coś kombinuje, trzeba to sprawdzić, dlaczego nagle Kaczyński zaczyna mówić o rolnikach i uważa, że grozi nam głód, przecież ewidentnie widać, że dąży do prowadzenia brudnej kampanii wyborczej, już mu nie wystarczy Smoleńsk i gra na trumnach, potrzebuje kolejnego bodźca, żeby ciemnemu ludowi wciskać swoje kłamstwa.

Włączam Google i grzebie wszędzie gdzie to tylko możliwe i co znajduje?

Otóż nasz ojciec narodu, wielki przywódca, odrodzony Mojżesz, tak naprawdę nigdy nie dbał o rolników i ma ich w głębokim poważaniu, był okres, że chciał zabrać rolnikom dopłaty unijne i w tym celu zaczął wspierać pomysł Torysów, który podałam niżej.

Skoro chodziło mu o równość dla naszych i rolników unijnych to popełnił duży błąd, na zachodzie kwitnie rozwój i rolnik z rejonów unijnych niewiele straciłby na tych zmianach, nasz rolnik, który wchodząc do unii z miejsca był poszkodowany, jako nowy i słabo rozwinięty nie miałby szans na dogonienie swoich zachodnich sąsiadów, przecież to ewidentne szkodzenie naszemu rolnictwu.

Pamiętamy o tym, że w okresie rządu PiS ministrem rolnictwa był Lepper, więc, w kogo tak naprawdę PiS chciał uderzyć? Gdyby coś takiego wydarzyło się w tamtym okresie, cała nienawiść rolników byłaby skierowana przeciwko Lepperowi, jestem pewna, że Kaczyński skutecznie rozmydliłby cały obraz i zwalił wszystko właśnie na niego.

W poniższym linku macie wszystko czarno na białym, nie jest to biała księga, więc nie ma tam teorii Macierewicza.
„Polska płaci haracz na rzecz brytyjskiego rolnictwa. Minister finansów Jacek Rostowski przedstawił dziś na konferencji prasowej program polityki rolnej rządzącej w Wielkiej Brytanii Partii Konserwatywnej, dążącej do reformy Wspólnej Polityki Rolnej UE.

- Wczoraj Jarosław Kaczyński był u premiera Davida Camerona. To co mnie uderzyło to to, że nie padło jedno słowo, to które powinno być kluczowe - to słowo rabat - zaczął swoje wystąpienie minister finansów Jacek Rostowski na konferencji PO. - Wielka Brytania dostaje od pozostałych państw UE rabat. Udział Polski w tym rabacie to 165 mln euro w tym roku. Haracz, który polski podatnik płaci na rzecz Wielkiej Brytanii - mówił Rostowski.

- Jako minister finansów Rzeczypospolitej Polskiej jestem zdumiony, że Jarosławowi Kaczyńskiemu w rozmowie z Davidem Cameronem, która trwała przecież pół godziny, nie wpadło do głowy wspomnieć o tej wielkiej sprawie. Zapytać się Davida Camerona, czy jest gotów zmienić stanowisko Wielkiej Brytanii w tej sprawie i zgodzić się, żeby polski podatnik (relatywnie biedy, w porównaniu z brytyjskim) nie wpłacał 650 mln złotych do budżetu brytyjskiego. 650 mln złotych to jest nawet więcej niż kwota, o którą budżet Narodowego Funduszu Zdrowia regionu podkarpackiego został zmniejszony wskutek nowego algorytmu, który wprowadził rząd PiS bodajże w 2007 roku - mówił minister finansów.

Torysi przeciwko Wspólnej Polityce Rolnej

Wczoraj sztab Jarosława Kaczyńskiego twierdził, że brytyjscy torysi nie chcą zmniejszać środków, które płyną do polskich rolników ze wspólnej polityki rolnej. To nie jest to ścisłe twierdzenie, mówił Jacek Rostowski.

- 31 maja b.r. agencja AFP zamieściła materiał pod tytułem „Wielka Brytania chce radykalnej reformy Wspólnej Polityki Rolnej UE". „Wielka Brytania jest w pełni zdeterminowana przeprowadzić radykalną reformę Wspólnej Polityki Rolnej UE. Wygrywamy tę debatę. Chcemy Wspólnej Polityki Rolnej bardziej korzystnej dla nas". A dlaczego ta polityka nie jest korzystna dla Wielkiej Brytanii? - pytał Jacek Rostowski. - Ponieważ brytyjscy farmerzy mają problemy ze spełnieniem unijnych kryteriów. Ale polscy farmerzy - mówił minister finansów - też muszą spełniać unijne kryteria i jestem zaskoczony tym twierdzeniem, że Brytyjczycy niczego nie chcą zmieniać.

W dokumencie programowym brytyjskich torysów „Nowy Wiek Rolnictwa" jest napisane, że „w miarę, jak będzie słusznie likwidowany protekcjonistyczny system Wspólnej Polityki Rolnej nasi farmerzy powinni być uwolnieni, aby mogli konkurować na otwartym rynku z producentami całego świata".

A przecież, mówił Jacek Rostowski, jedną z wielkich zdobyczy dla Polski jest, że polscy rolnicy nie muszą teraz konkurować z producentami całego świata, tylko z producentami z reszty UE.

Kto straciłby na brytyjskich pomysłach

- Kto najbardziej straciłby na takiej polityce, jeśli byłaby ona skuteczna? Już mówię: producenci buraków, cukru i zbóż, bo to są te dziedziny naszej produkcji, które są obecnie chronione przed konkurencją zewnętrzną. Jestem doprawdy zdumiony, że Jarosław Kaczyński tej tak istotnej dla polskich rolników sprawy nie poruszył w swojej rozmowie z Davidem Cameronem.

I tego samego dnia, prezentując ten dokument, Nick Herbert, który wówczas był ministrem w gabinecie cieni odpowiedzialnym za środowisko naturalne i rolnictwo, wypowiedział następujące słowa: „Jednolita płatność obszarowa nie może trwać w nieskończoność". I taka jest polityka sojuszników Jarosława Kaczyńskiego - zlikwidować w UE jednolite płatności obszarowe. Nie natychmiast, ale drastycznie je zmienić po 2013 roku.

No, i w tym dokumencie „Nowa era rolnictwa" na stronie 10. czytamy coś, co mnie, jako ministra finansów, bardzo zaniepokoiło: „My, brytyjscy torysi, będziemy nalegali, aby Wspólna Polityka Rolna była w coraz większym stopniu finansowana z budżetów poszczególnych krajów członkowskich. W ten sposób zmniejszymy koszty wspierania rolników w innych krajach UE, (oczywiście w tym w Polsce - Rostowski) przez brytyjskich podatników".

Jest ewidentne, że jedną z wielkich korzyści, jaką mamy, jako członek UE, jest fakt wspomagania naszego rolnictwa ze środków całej Unii. Natomiast w interesie brytyjskich torysów jest, aby skończyć z tym i aby każdy kraj musiał na własny koszt wspierać swoje rolnictwo. Dla naszych finansów publicznych miałoby to dramatyczne skutki. I rozumiem, że Jarosław Kaczyński nie tylko nie poruszył tej sprawy, ale wczorajsza wypowiedź pani Joanny Kluzik-Rostkowskiej świadczy, że nie tylko nie ma różnicy między polityką dotyczącą rolnictwa między PiS a brytyjskimi torysami, że nawet nie był świadom faktu, iż torysi brytyjscy mają tak daleko idące zamiary, jeśli chodzi o Wspólną Politykę Rolną i jeśli chodzi o skutki tej radykalnej reformy w tym obszarze dla polskiego rolnictwa.

A ta reforma byłaby radykalnie liberalnym projektem, szkodliwym dla polskiego rolnictwa i dla Polski - powiedział na zakończenie minister finansów RP.”