poniedziałek, 19 grudnia 2011

Obnażam kłamstwa Nowaka

Autorem większości z tych w większości kłamliwych pytań jest Jerzy Robert Nowak. Pierwszoliniowy propagandzista Imperium Medialnego Papcia Rydzyka. Antysemita .... generalnie anty wszystko co nie mieści się w jego chorym pojmowaniu tego co polskie.

Ktoś w sieci zadał sobie trud, chwałą mu za to i niech mu się wiedzie, aby odpowiedzieć na pytania (nie wszystkie się nakładają ale dają obraz umysłu i intencji pytającego) i oto co znalazłem:

"Pozwolę sobie cierpliwie odpowiedzieć na te pytania, choć większość to kłamstwa albo bzdury.

Na wstępie zaznaczę, że pierwotnym autorem tych „pytań” jest Jerzy Robert Nowak, propagandzista Radia Maryja. O nim tez parę słów dorzucę i też kilka swoich pytań do niego skieruję, tak będzie i ciekawiej, i sprawiedliwiej. Niby dlaczego tylko jedna strona ma pytać?

Najpierw parę słów wstępu:

Życiorys Bartoszewskiego był już tematem prac historyków (i słusznie), bo mało kto miał okazję (szczęściem bym tego nie nazwał) być równocześnie w tak wielu miejscach.
Po kolei:
a) Oświęcim – wyciągnięty przez PCK;
b) potem FOP i Żegota;
c) potem AK i Powstanie Warszawskie (Krzyż Walecznych), awans na stopień oficerski;
d) po wojnie aresztowanie przez UB i 7 lat więzienia;
e) w PRL działalność opozycyjna i internowanie w Stanie Wojennym.

Po drugiej stronie mamy Nowaka, współpracownika Instytutu Problemów Marksizmu i Leninizmu, człowieka oskarżanego o współpracę z SB (koleś był zarejestrowany jako kontakt operacyjny). W PRLu czołowego działacza PZPRowskiej przybudówki – SD, awansowanego na sekretarza komitetu centralnego tej partii w stanie wojennym w czasie, gdy przyzwoici SDowcy rzucali legitymacje.

To tak tytułem wstępu, żeby było jasne, kto jest kto.

A teraz polecimy po pytaniach Nowaka. Po kolei:

1) Dlaczego zgodził się Pan na uroczyste wręczenie Panu medalu ku czci
największego niemieckiego polakożercy lat dwudziestych Gustawa
Stresemanna?
Odp.: Przede wszystkim Gustaw Stresemann nie był żadnym „polakożercą”. Nie spowodował wojny Niemiec z Polska ani śmierci jakiegokolwiek Polaka.
Dostał natomiast pokojowego Nobla za wkład w stabilizacje stosunków w Europie, w szczególności na linii niemiecko-francuskiej. Jego „winą” (w oczach Nowaka) jest to, że był zwolennikiem rewizji niemieckich granic wschodnich po I wojnie światowej.
Fakt – był zwolennikiem, ale to dążenie było wtedy postawą powszechną zarówno wśród Niemców, jak i wśród Polaków. Niemcy nie chcieli się pogodzić z utratą części Śląska – i chyba nic dziwnego, a Stresemann był jednym z nich. My też chcieliśmy wtedy zmieniać granice i nawet robiliśmy to całkiem skutecznie (patrz choćby Powstania Śląskie, patrz wojna polsko-sowiecka 1919-20). Proces ustalania granic po I wojnie przebiegał długo i burzliwie, i absurdem jest oczekiwanie od Niemca, żeby tuż po niej bronił nienaruszalności nowo powstałych polskich granic. Stresemann był wybitnym politykiem, który realizował cele swojego państwa – nie ma krwi na rękach, nie wykroczył poza ramy pokojowego (choć często trudnego) współistnienia. Nie ma więc sensu robienie z niego „polakożercy”.
Na podobnej zasadzie Rosjanin, Niemiec albo Austriak mógłby nie przyjąć orderu im. Piłsudskiego i miałby chyba dużo lepszy powód, bo Piłsudski naprawdę miał wkład w realną rewizję granic w Europie. Czy to znaczy, ze Piłsudski był „niemcożercą” czy jakimś innym ludojadem? Nie, po prostu realizował interesy swojego państwa – Polski w sposób jak najbardziej cywilizowany, tak jak Stresemann realizował interesy Niemiec.
Co do medalu, to nie jest on „ku czci Stresemanna”, tylko imienia Stresemanna. Jest przyznawany ludziom, którzy mieli swój wkład w zbliżenia miedzy narodami europejskimi.
Bartoszewski taki wkład ma, zostało to uhonorowane, dla mnie to jest powód do dumy, że Rodaka za granicą szanują.
To może pytanie do Nowaka: A dlaczego zgodził się pan na rolę prelegenta przy Instytucie Problemów Marksizmu i Leninizmu? Czy np. marksizm i leninizm nie wydawał się panu „polakożerczy” jako ideologia? I jeszcze jedno: jak pan ocenia przyjęcie przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Orderu Jarosława Mądrego (to najwyższe odznaczenie Ukrainy)? Książę Jarosław Mądry w średniowieczu toczył wojny z Polska. Mnie akurat to odznaczenie dla Lecha Kaczyńskiego nie przeszkadza, ale ciekawi mnie, czy przeszkadza Nowakowi.

2) Dlaczego w 2006 r. jako sekretarz kapituły Orderu Orła Białego sprzeciwił się Pan przyznaniu Orderu Orła Białego (pośmiertnie) generałowi Augustowi E. Fieldorfowi i rotmistrzowi Witoldowi Pileckiemu? Czy można w ogóle porównać Pana zasługi jako kawalera Orła Białego z zasługami dwóch wspomnianych bohaterów?
Odp.: To znowu jest kłamstwo Nowaka. Bartoszewski co prawda wyraził wątpliwość, czy z zasady w ogóle należy Order przyznawać pośmiertnie (komukolwiek – ta sytuacja to był precedens, jeśli idzie o okres, gdy Bartoszewski był w Kapitule), ale równocześnie podkreślał ogromne zasługi obu bohaterów. Żadnego veta nie stawiał, a Fieldorfa i Pileckiego odznaczono w czasie, gdy Bartoszewski był w kapitule Orderu.
A jeśli idzie o zasługi, to oczywiście zasługi i życiorys Bartoszewskiego są jak najbardziej porównywalne z Pileckim i Fieldorfem.
No to może teraz zapytamy Nowaka: dlaczego próbuje pan szkalować pan AKowca, Powstańca, wieloletniego więźnia UB? Jak już jesteśmy przy porównywaniu zasług, to czy można w ogóle porównać Pana „zasługi” z zasługami prof. Bartoszewskiego?
Co pan w życiu zrobił, panie Nowak? Pan wykładał o marksizmie i leninizmie – a Bartoszewski 7 lat w komunistycznym wiezieniu przesiedział. Pan popierał stan wojenny (wraz ze swoją marionetkową partyjką – SD), a Bartoszewski siedział
wtedy w obozie dla internowanych w Jaworzu. Nie wstyd panu?

3-4-5) Dlaczego, będąc oficjalnym gościem Izraela jako polski minister spraw zagranicznych, milczał Pan jak grób w parlamencie izraelskim w czasie, gdy obrażano Pana kraj, gdy Polaków publicznie nazywano współwinnymi wraz z Niemcami zagłady Żydów (robił to m.in. wiceprzewodniczący parlamentu R. Rivlin)? I dwa następne pytania, dlaczego Bartoszewski nie wyszedł i dlaczego uważa, ze Rivlin to głupek (przy tym pytaniu trochę się zdumiałem, czyżby Nowak uważał Rivlina za mądrego człowieka?)
Odp.: Samo pytanie jest wg mnie dość głupie – niby co miał zrobić polski minister, który tam przyjechał normalizować stosunki polsko-izraelskie? Krzyczeć z loży i przerywać idiocie na mównicy? A może spełnić marzenia idioty – Rivlina i wyjść? Przecież o to Rivlinowi chodziło. Bartoszewski na temat tej sprawy mówi tyle, że poseł Rivlin (z prawicowej partii Likud) szukał w trakcie kampanii wyborczej wygodnego pretekstu propagandowego, żeby się przypodobać ekstremistom. Chciał zyskać poklask wśród nowako-podobnych wariatów i ekstremistów z Izraela. Reakcja innych polityków izraelskich była wtedy jednoznaczna – poparcie dla Bartoszewskiego i potępienie Rivlina. Taka była nie tylko reakcja polityków, ale i wyborców – po wystąpieniu Rivlina na ręce przewodniczącego Knesetu zaczęły spływać listy z protestami przeciwko temu wystąpieniu, od Żydów.
Sam Bartoszewski podsumowuje to takimi słowy: „Powie pan, że słysząc słowa Rivlina powinienem wyjść, zerwać rozmowy, wyjechać? A może właśnie o to mu szło.
I może o to dziś idzie naszym antysemitom? Żeby zniszczyć fundamenty porozumienia!”
Rivlin to taki żydowski Nowak, który celowo chciał popsuć stosunki polsko – żydowskie i na szczęście nie udało mu się.
A pytanie do Nowaka: A czy generalnie podziela pan pogląd na stosunki polsko-żydowskie prezentowany przez p. Rivlina? Na ile pański znany powszechnie antysemityzm jest zbliżony do znanego antypolonizmu Rivlina i jemu podobnych? Pokrewieństwo dusz?

6) Dlaczego używa Pan bezprawnie tytułu profesora w sytuacji, gdy jest Pan tylko maturzystą, absolwentem gimnazjum? Jak wiadomo, obowiązują twarde reguły: aby zostać profesorem, trzeba mieć magisterium, doktorat i habilitację, a żadnej z tego typu prac Pan nie obronił, nie mówiąc o skończeniu studiów.
Odp.: Władysław Bartoszewski nie posiada pełnoprawnego tytułu naukowego profesora – dokładnie tak samo, jak nie posiada tego tytułu np. (również często tytułowany profesorem) Prezydent Lech Kaczyński. Profesor Bartoszewski ma natomiast tytuł „profesora gościnnego”, przyznany przez rząd Bawarii. Tytuł ten nie spełnia wymagań pełnoprawnego tytułu naukowego, ale uprawnia do pracy naukowej i wykładania na stanowisku profesorskim na uczelniach bawarskich (i na kilku z nich prof. Bartoszewski wykładał).
Kaczyński z kolei pracował na stanowisku profesorskim (mając tytuł doktora), jest więc tzw. polskim „profesorem uczelnianym”, to też nie jest profesorski tytuł naukowy.
Sytuacja obydwu jest bardzo zbliżona. Obydwaj są tytułowani profesorami – i OK, ja nie widzę tu najmniejszego problemu. W języku polskim określenie „profesor” nie odnosi się wyłącznie do ludzi z „belwederskim” (naukowym, nadawanym w Belwederze przez Prezydenta) tytułem naukowym profesora.
W wypadku obu tych ludzi określenie „profesor” to drobny dodatek do innych ich funkcji. Kaczyński jest Prezydentem, a Bartoszewski – Bohaterem Narodowym.
Dodam, że akurat prof. Bartoszewski jak mało kto zasługuje na naukowy tytuł profesorski za publikacje dot. II Wojny Światowej. Formalnych tytułów naukowych nie uzyskał, bo komuna zablokowała jego karierę naukowa i na parę lat wsadziła go do więzienia. Ale komunistyczne więzienie to zasługa i powód do dumy.
I jeszcze 2 uwagi o profesorze Bartoszewskim:
- profesorem dobrowolnie „ochrzcili” go Polacy, setki tysięcy ludzi w całej Polsce, w uznaniu zasług i dorobku. To daje większe prawo do tego tytułu niż jakiekolwiek papiery.
- w wypadku bohatera narodowego tytuł profesorski to jednak drugorzędny i drobny (choć miły) szczegół. To tak jakby się zastanawiać, czy Józef Piłsudski dobrze konno jeździł – pewnie jeździł, ale to drobny szczególik w biografii Piłsudskiego.

7) Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, której Pan tyle zawdzięcza, jak Pan sam wielokrotnie przyznawał?
Odp.: Tu Nowak bezczelnie kłamie. Mam w ręce tekst „Z Zofią Kossak w Podziemiu”, wydany drukiem jeszcze w roku 1968, potem wznawiany w wolnej Polsce. Jest to drobiazgowe i bardzo osobiste omówienie zasług i bohaterstwa Zofii Kossak. Może Nowak tego tekstu nie zna? No ale jak nie zna, to chyba powinien się zapoznać, ZANIM otworzył buzię na ten temat? Dodam, że Bartoszewski do dziś jest współpracownikiem Fundacji im. Zofii Kossak, założonej i prowadzonej przez dzieci Zofii Kossak, bierze udział w spotkaniach i prelekcjach organizowanych przez fundację (co każdy sam może sprawdzić na stronie fundacji).

8 ) Dlaczego zgodził się Pan na zamieszczenie w książce – wywiadzie z Panem – cytatu z kłamliwym twierdzeniem Stefana Niesiołowskiego, że jakoby: „Zapisał (Pan) piękną kartę walki o Polskę z bronią w ręku”. W jakim to było oddziale? Przy jakiej ulicy? Jakich ma Pan świadków tej rzekomej walki?
Odp.: Władysław Bartoszewski był żołnierzem BIP AK. To była komórka propagandowo-informacyjna przy Komendzie Głównej Armii Krajowej. Miał stopień podporucznika.
Świadków jest wielu – np. Kazimierz Moczarski (bezpośredni zwierzchnik Bartoszewskiego, późniejszy autor „Rozmów z katem”), ale chyba najlepszym świadkiem jest Komendant Główny AK gen. Tadeusz Bór-Komorowski, który odznaczył Bartoszewskiego Krzyżem Walecznych w czasie Powstania.
Pytanie do Nowaka: nie wstyd panu?

9) Dlaczego tak mocno, a kłamliwie, przesadza Pan z eksponowaniem swej roli jako rzekomo jednej z głównych postaci organizujących pomoc dla Żydów w ramach Żegoty w 1942 roku? Miał Pan wtedy tylko 20 lat i był podwładnym faktycznej wielkiej organizatorki pomocy Żydom Zofii Kossak.
Odp.: to, czy ktoś przesadza, to jest kwestia oceny. Ja na przykład żadnej przesady u Bartoszewskiego nie dostrzegłem. On był jedną z głównych postaci Żegoty, był w radzie głównej tej organizacji, był delegatem z ramienia FOP i sekretarzem Rady. Owszem, był podwładnym (a w Żegocie raczej delegatem, to on reprezentował organizację Zofii Kossak na forum Rady) Zofii Kossak, i miał 20 lat – a równocześnie był jedną z głównych postaci Żegoty, tu nie ma sprzeczności.
Pytanie do Nowaka: może pan wyeksponuje jakieś swoje zasługi? Może być nawet trochę przesadnie, ale niech to będzie cokolwiek, czego by się nie było trzeba wstydzić.
Naprawdę nic…?

10 i 11) Dlaczego nie zareagował Pan na poturbowanie polskich, katolickich wiernych przez moskiewską milicję? Dlaczego nie zrobił Pan nic, aby zaprotestować przeciwko brutalnej obławie policyjnej na 300 Polaków we Frankfurcie nad Odrą, potępionej nawet przez 7 niemieckich posłów?
Odp.: Znowu kłamstwo Nowaka. 24 czerwca 1995 – 300 Polaków zostaje poturbowanych przez policję we Frankfurcie nad Odrą. Trafiają do aresztu, dostają 5-letnie zakazy wstępu do RFN. 26 czerwca – polskie MSZ wystosowuje oficjalny protest, domaga się zwolnienia i rekompensaty dla poszkodowanych, do siedziby polskiego MSZ zostaje wezwany ambasador Niemiec. 29 czerwca – więźniowie zwolnieni, władze Niemiec anulują wszystkie zapisy o zakazie wjazdu tych 300 polskich obywateli do RFN.

12 i 13 ) Kto upoważnił Pana jako ministra do przepraszania Niemców cytatem z Jana Józefa Lipskiego za przesiedlenie? Na jakiej podstawie zaniżył Pan o milion osób – wbrew sprawdzonym naukowo statystykom – liczbę Polaków, ofiar wojny, w swym wystąpieniu w Bundestagu?
Odp.: Otóż w przeciwieństwie do Nowaka ja znam to przemówienie (być może Nowak też zna, no ale to by znaczyło, że on świadomie kłamie).
O przeprosinach mowy tam nie ma, a liczby się zgadzają, proszę – oto cytaty (wybrałem fragmenty, które mogą dotyczyć poruszanych spraw):

„Pół wieku mija od zakończenia najkrwawszej i najokrutniejszej wojny w dziejach Europy. Wojny, która zaczęła się 1 września 1939 r. agresją sił III Rzeszy na Polskę i kampanią wojenną przeciwko pierwszej ofierze – Polsce, a zakończyła w Europie 8 maja 1945 r. bezwarunkową kapitulacją wobec przedstawicieli czterech mocarstw, które z biegiem wydarzeń przyjęły na siebie – od 1941 r. – główny ciężar prowadzenia wojny i rozstrzygnęły o jej losach. Dla Polski wojna ta trwała 5 lat 8 miesięcy i 8 dni. Przez cały ten czas setki
tysięcy Polaków walczyło na lądzie, morzu w powietrzu, wspólnie z innymi armiami aliantów, o jeden jedyny cel – odbudowę swojego wolnego i suwerennego państwa w wolnej, demokratycznej Europie. W ostatniej fazie II wojny światowej w jednostkach regularnych wszystkich państw alianckich walczyło łącznie ok. 600 tys. Polaków oraz kilkaset tysięcy w armii podziemnej w kraju.
Co czwarty polski ksiądz katolicki i co czwarty polski uczony, co piąty polski nauczyciel padli ofiarą zbrodni. Liczby te nie obejmują ciężkich doświadczeń ok. 2,3 miliona ludzi wysiedlonych przymusowo ze swych domów, ponad 2,5 miliona robotników przymusowych z Polski oraz ok. 200 tys. dzieci wywiezionych w celach germanizacyjnych, z czego 3/4 nie wróciło nigdy do swych rodzin, do Polski. To, że Polska nie została uznana w 1945 r. za jedno z państw zwycięskich, było – jak to dziś powszechnie wiadomo – koncesją
polityczną aliantów zachodnich na rzecz Stalina. Decyzje jałtańskie wobec Polski były początkiem podziału Europy na dwa bloki. Państwo polskie „przesunięto” o kilkaset kilometrów na zachód, zmniejszając w ostatecznym efekcie jego terytorium o jedną piątą.
Chcę otwarcie powiedzieć, iż bolejemy nad indywidualnymi losami i cierpieniami niewinnych Niemców dotkniętych skutkami wojny, którzy utracili swe strony ojczyste.
Pamiętamy z wielką odwagą sformułowane zdania nieżyjącego już dziś wybitnego polskiego myśliciela i eseisty Jana Józefa Lipskiego, ideowego polskiego socjaldemokraty, który w 1981r. z goryczą powiedział: „Wzięliśmy udział w pozbawieniu ojczyzny milionów ludzi,
z których jedni zawinili na pewno poparciem Hitlera, inni biernym przyzwoleniem na jego zbrodnie, jeszcze inni tylko tym, że nie zdobyli się na heroizm walki ze straszliwą machiną terroru – w sytuacji, gdy ich państwo toczyło wojnę. Zło nam wyrządzone, nawet największe, nie jest jednak i nie może być usprawiedliwieniem zła, które sami wyrządziliśmy. Wysiedlanie ludzi z ich domów może być w najlepszym razie mniejszym złem, nigdy – czynem dobrym”.
„Granica na Odrze i Nysie stała się dla Polaków i ich państwa sprawą o wymiarze egzystencjalnym. Na Konferencji Poczdamskiej zwycięskie mocarstwa postanowiły wysiedlenie ludności niemieckiej z terenów na wschód od Odry i Nysy.”

Koniec fragmentów przemówienia prof. Bartoszewskiego, dalej mój tekst.
Otóż, co do liczby Polaków i Żydów, to są użyte sformułowania „ponad 2 miliony polskich chrześcijan” i „około 3 miliony polskich Żydów” oddają stan rzeczywisty i niczego nie zaniżają. Tylko trzeba czytać uważnie. Polaków pochodzenia polskiego zginęło ok. 3 mln, i większość (no ale przecież nie wszyscy) to byli chrześcijanie – czyli „ponad 2 miliony chrześcijan” akurat jest prawdą. Polskich Żydów (ludzi narodowości żydowskiej lub pochodzenia żydowskiego, mówimy o narodowości, a nie o wyznawcach judaizmu)
zginęło ok. 3 mln, a zapewne nawet trochę ponad 3 mln.
Przeprosin w przemówieniu nie ma. Są wyrazy współczucia dla wysiedlonych Niemców – ale jest tez podkreślenie wysiedleń Polaków, niemieckich zbrodni wojennych i jest podkreślenie, ze wysiedlenia Niemców nie były decyzją Polski, tylko zwycięskich mocarstw.

14) Dlaczego Pan, w latach 60. tak zdecydowanie reagujący na początki fali antypolonizmu, milczy w tej sprawie, gdy fala antypolonizmu jest wielokrotnie większa?
Odp.: Nie milczy, mówił wielokrotnie na takie tematy (i dalej mówi – patrz ostatnie „starcia” z p. Steinbach). Natomiast trudno tu nie napisać, ze najbardziej antypolskim publicystą jest właśnie Jerzy Robert Nowak, bo żaden wróg tak nie opluje Polski celowo, jak ją opluje niechcący uważający się chyba za „patriotę” Nowak. Jeśli ktoś podający się za patriotę-Polaka robi i pisze rzeczy kłamliwe i haniebne, to rzuca to cień na Polskę. Nowak własnym przykładem i własną działalnością powoduje zszarganie dobrego imienia Polski.
Poza tym wraca kolejny raz ta sama sprawa – specjalista od marksizmu-leninizmu nie będzie AKowcowi i kawalerowi KW mówił, jak często trzeba się wypowiadać na jakieś tematy.

15) Dlaczego piętnował Pan w Izraelu antyżydowskich polskich ciemniaków’, a nie wypowiada się Pan na temat skrajnych przejawów żydowskiego antypolonizmu? Dlaczego nie reaguje Pan na coraz silniejszą falę antypolonizmu w niemieckich mediach?
Odp.: Piętnował w Izraelu polskich ciemniaków, bo polscy ciemniacy są powodem do wstydu dla ciebie i mnie. Piętnował również wielokrotnie antypolonizm skrajnych środowisk żydowskich (np. Rivlina), albo niemieckich (p. Steinbach). Nowak w tej kwestii albo kłamie, albo jest niedoinformowany (no, ale jeśli jest niedoinformowany, to dlaczego mówi?).
Pytanie do Nowaka : brak. Nie ma sensu pytać kłamcy.

16) Dlaczego Pan, były żołnierz AK i Powstania Warszawskiego, nie zareagował na potworne oszczerstwa rzucane na powstanie w artykule Cichego i na AK w tekście Yaffy Eliach?
Odp.: Po pierwsze, żaden żołnierz AK (więc np. Bartoszewski) nie ma obowiązku reagowania na teksty prasowe, książki i polemiki, które mu jakiś Nowak wskaże.
Oczywiście każdy może polemizować z czym chce, ale na pewno z niczym polemizować nie musi. Po drugie – nie wiem czy Bartoszewski polemizował z Cichym, może tak, może nie. Nie wiem, nie wykluczam. Po trzecie (to już moja opinia, ale akurat na Powstaniu to ja
się trochę znam) to pan Cichy może mieć niestety wiele racji. Wśród Powstańców byli różni ludzie i różne rzeczy się zdarzały, również przestępstwa, i to bardzo poważne. Do tego powołano żandarmerię AK, żeby to kontrolować i karać winnych – no ale nie zawsze się udawało.
No, ale to byłaby już dyskusja z Cichym, a to wykracza poza pytanie Nowaka.
Odpowiedź dla Nowaka jest b. prosta: otóż Nowak nie będzie profesorowi Bartoszewskiemu (ani nikomu innemu) wyznaczał listy tekstów, z którymi tekstami Bartoszewski
miałby obowiązkowo polemizować albo nie polemizować. Nie od tego jest Nowak, żeby innym wskazywać teksty do polemiki, a potem wystawiać świadectwo. Coś mu się pomyliło.
Pytanie do Nowaka: jak pan ocenia swoje zaangażowanie w prace Instytutu Marksizmu i Leninizmu? Czy daje ono panu prawo do wskazywania AKowcom, z kim, gdzie i jak mają polemizować? Prelegent Instytutu Marksizmu i Leninizmu jest ostatnią osobą, która by miała takie prawo.

17) Dlaczego nic Pan nie zrobił w celu wystąpienia na arenie międzynarodowej przeciw używaniu oszczerczego nazewnictwa: „polskie obozy zagłady” i „polskie obozy koncentracyjne”? (Zrobił to dopiero kilka lat po Panu minister Adam Daniel Rotfeld).
Odp.: Jak to nic? Właśnie Bartoszewski ma chyba największą zasługę w tłumaczeniu Niemcom i Zachodowi, kto stawiał obozy koncentracyjne. Sam był więźniem takiego obozu (i jest to fakt znany w Niemczech), a tematyka niemieckich represji wobec ludności polskiej i żydowskiej stanowi jeden z najważniejszych wątków w jego pracach historycznych.

18) Co skusiło Pana, jako 83-letniego staruszka niemającego zielonego pojęcia o lotnictwie, do przyjęcia swoistej synekury, posady prezesa Rady Nadzorczej LOT, znajdującego się skądinąd w bardzo trudnej sytuacji finansowej? Czy w czasie Pana zarządu LOT-em może się Pan pochwalić choć jednym, jedynym posunięciem, które przyczyniło się do poprawy sytuacji finansowej firmy?
Odp.: Skłoniła go, jak sądzę, propozycja złożona przez Jarosława Kaczyńskiego i rząd PiSu. Ale długo tam nie wytrzymał, kiedy zrozumiał, że byłby tam tylko figurantem, i po paru miesiącach złożył rezygnacje z tej (i tak symbolicznej) funkcji.
Najlepiej podsumował to Janusz Korwin Mikke:

„Proszę mi z ręką na sercu odpowiedzieć: czy każdy z niesłychanie honorowych prawicowców, otrzymawszy stanowisko szefa Rady Nadzorczej LOT’-u, płatne 20.000 zł miesięcznie, po przyjrzeniu się, że Zarząd jest nie do ruszenia i ciągnie firmę w dół – zrezygnowałoby demonstracyjnie z tej synekury? A p. prof. Bartoszewski to zrobił.”

19) Czy w czasie Pana pierwszego szefowania resortem spraw zagranicznych zrobił Pan w ogóle choć jedną konkretną rzecz dla obrony polskich interesów narodowych w polityce zagranicznej, czy wystarczyło Panu bierne reagowanie na wszelkie przypadki brutalnego dyskryminowania Polaków?
Odp.: Bełkot. Co to jest „bierne reagowanie”? Poza tym pytanie bazuje na kłamstwie – patrz np. omówiona kwestia pobicia Polaków we Frankfurcie.

20) Dlaczego Pan po tylekroć kłamliwie wychwalał kanclerza Helmuda Kohla znanego z niechęci do Polaków i do uznania granicy na Odrze i Nysie?
Odp.: To pytanie to już są jakieś kompletne brednie. Granica na Odrze i Nysie została ostatecznie uznana przez Niemcy w roku 1992, więc właśnie za kadencji kanclerza Kohla.
Co więcej – cała działalność Bartoszewskiego jako ministra Spraw Zagranicznych Polski miała miejsce już PO TYM FAKCIE. Jeśli więc Bartoszewski chwalił Kohla (nie wiem, nie znam opinii Bartoszewskiego o Kohlu, ale nie wykluczam), to miał świetny powód – właśnie UZNANIE GRANIC przez Kohla. A Nowak jak zwykle albo niezorientowany, albo próbuje oszukać czytelnika.

21) Dlaczego Pan – antykomunista – zgodził się być ministrem w postkomunistycznym rządzie Józefa Oleksego?
Odp.: Naiwna manipulacja i widać tu jak na dłoni brak „klasy” Nowaka jako człowieka i jego zakłamanie (skoro sam był prelegentem Instytutu Marksizmu i Leninizmu i działaczem SD, to jest chyba ostatnim człowiekiem, który mógłby mieć do kogokolwiek pretensję o współpracę z postkomunistą Oleksym). Do rzeczy: Bartoszewski był tzw. „ministrem prezydenckim” w rządzie Oleksego, a Prezydentem był wtedy Lech Wałęsa. Poprzednia Konstytucja dawała Prezydentowi RP (wtedy Wałęsie) prawo do kierowania 3 resortami (m. in. MSZ) i do obsadzenia w rządzie swoich ministrów, niezależnie od tego, jaka była opcja rządząca, większość parlamentarna i kto był premierem. I Bartoszewski był jednym z takich ministrów solidarnościowych (Wałęsowskich) ministrów w SLDowskim rządzie. Nie Oleksy go mianował, ale Wałęsa, po to, żeby obóz solidarnościowy miał wpływ na politykę zagraniczną. Nowak doskonale o tym wie, ale świadomie próbuje zakłamać tą sprawę – i OK, to świadczy tylko o Nowaku. Nowak daje świadectwo własnej małości.
Pytanie do Nowaka: Nie wstyd panu?

22) Dlaczego nie zdobył się Pan na publiczne wystąpienie w obronie pamięci słynnej pisarki Zofii Kossak, swojej byłej przełożonej?
Odp.: Drugi raz to samo pytanie, już to raz omawialiśmy, troszkę wyżej – kolejne kłamstwo Nowaka.

23) Dlaczego nie zdobył się Pan – „autorytet” w Niemczech i Izraelu – na publiczne potępienie antypolskich oszczerstw najgorszego polakożercy i katolikożercy Jana Tomasza Grossa?
Odp.: Już napisałem – żaden żołnierz AK (więc np. Bartoszewski) nie ma obowiązku reagowania na teksty prasowe, ksiązki i polemiki, które mu jakiś Nowak wskaże. Poza tym polemika z tezami Grossa to nie zadanie dla polityka, tylko dla eksperta, który w poruszanych przez Grossa sprawach przeprowadziłby drobiazgowe śledztwo. Bartoszewski, jeśli nawet zabrałby głos (może zabierał, nie wiem), to i tak nie mógłby nic rozstrzygającego powiedzieć – bo rozstrzygające mogą być tylko badania historyczne i/lub śledztwo. Na przykład w sprawie Jedwabnego było śledztwo, jego ustalenia są do znalezienia na stronie IPN (potwierdziło ono większość tez Grossa) i to jest właściwy sposób odpowiadania na takie zarzuty. Najpierw rzetelne śledztwo, zbadanie z dobrą wolą zarzutów, a dopiero potem na podstawie wniosków ze śledztwa można potwierdzić albo zaprzeczyć, że coś miało miejsce.
A wszelkie inne wypowiedzi w takich sprawach są świadectwem WIARY polemistów, że było tak, jak by oni chcieli, żeby było – ale NIE są świadectwem ICH WIEDZY. A wiara jest tu nieistotna. Istotne jest zdobycie WIEDZY.
Ale to była tylko dygresja, bo i tu odpowiedź dla Nowaka jest prosta (i ona już nie raz padła): po prostu Nowak nie będzie innym ludziom (np. profesorowi Bartoszewskiemu, ale też nikomu innemu) mówił, z którymi tekstami Bartoszewski będzie obowiązkowo polemizował, a z którymi nie.

24) Czy nie wstydzi się Pan swej decyzji odwołania z funkcji polskiego konsula honorowego wielkiego Polaka Jana Kobylańskiego, tylko dlatego, że zaangażował się on w obronę prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej Edwarda Moskala?
Odp.: Zwolnienie Kobylańskiego to akurat jest powód do dumy. Szmalcownictwo to jedna z najohydniejszych zbrodni, a to jest zarzut wobec Kobylańskiego, z którego on się przez lata nie umiał wytłumaczyć (i nie chciał, przez lata nie podjął żadnych kroków żeby to wyjaśnić – dopiero pod koniec 2008 poszedł do sądu z zarzutem zniesławienia wobec dziennikarzy, przy czym taki zarzut nie musi wcale doprowadzić do wyjaśnienia zbrodni sprzed lat. Sąd będzie się prawdopodobnie zajmował kwestia wtórną, tzn.: „jak bardzo agresywne były teksty i jak one się mają do NIEWYJAŚNIONEJ sądownie sprawy z czasów wojny”, a nie kwestią podstawową: „kto faktycznie wydawał Żydów Niemcom ponad 60 lat temu i czy Jan i Janusz Kobylański to ta sama osoba”). Podpisuję się pod decyzją p. Bartoszewskiego obiema rękami. Brawo, Panie Profesorze.
Pytanie do Nowaka: Panie Nowak, czy człowiek oskarżany o szmalcownictwo i przez kilka lat niepodejmujący sądowych prób oczyszczenia swojego imienia (choć w IPN toczyło się śledztwo, to Kobylański nie uznał za stosowne przyjechać do Polski i złożyć zeznań) ma jakiekolwiek kwalifikacje do reprezentowania Państwa Polskiego?

25) Czy nie wstydzi się Pan, że na stare lata dał się Pan wciągnąć w niegodną Pana siwych włosów kampanię obelg w stylu „dewianci” i „bydło”?
Odp.: Ja myślę, że to były określenia w 100% trafne. Prof. Bartoszewski zawarł w swojej wypowiedzi na temat polityków koalicji PiS/LPR/SO bardzo dokładne uzasadnienie dla tego osądu i chyba najprościej będzie, jak Go po prostu zacytuję:

„Są jednak granice milczenia. Są sytuacje, w których milczeć po prostu nie wolno. W kraju za rządów braci Kaczyńskich działo się coraz gorzej. Koszmarna koalicja Prawa i Sprawiedliwości z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin przynosiła skandal za skandalem. Polityczne wiarołomstwo stało się normą. Kolejne obietnice wyborcze Jarosława Kaczyńskiego rozwiewały się w pył. Stało się dla mnie jasne, że jego wizja budowy lepszej Polski, której zaufały miliony Polaków, okazała się jednym wielkim oszustwem. Dlatego też postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i – jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków – „przestać uważać bydło za niebydło”.
Bo nie mogłem już dłużej tolerować ciągłego politycznego kłamstwa. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, kiedy widziałem, jak miejsce Kazimierza Marcinkiewicza, który miał być premierem przez cztery lata, zajmuje Jarosław Kaczyński, który przecież wcześniej zapowiedział stanowczo, że w sytuacji, kiedy jego brat jest prezydentem państwa, oszczędzi Polakom dwóch bliźniaków na najwyższych stanowiskach w Polsce. Nie mogę również dotąd pojąć, dlaczego Kaczyński zdecydował się na wciągnięcie do rządu najbardziej skompromitowanej grupy w historii polskiego parlamentaryzmu – czyli Samoobrony.”

Wg mnie trudno się z tymi słowami nie zgodzić.

26) Czy popierał Pan awansowanie swego syna na pełnomocnika rządu ds. bezpieczeństwa energetycznego w randze ministra w rządzie Marcinkiewicza?
Kto pierwszy zachęcił premiera Marcinkiewicza do rozważenia kandydatury Pana syna – pracującego przez wiele lat jako historyk w żydowskim instytucie w Oxfordzie – na to stanowisko, twierdząc, że Pana syn jakoby od wielu, wielu lat zajmuje się energetyką?
Odp.: O ile wiem, to nie. Ale jeśli Nowak ma jakąś wiedzę na ten temat, to niech się tą wiedzą podzieli, niech jasno napisze, co wie. Jeśli ucieka się do insynuacyjek i niejasnych sugestii, to ja go traktuję jak pospolitego plotkarza, wielokrotnie już złapanego na kłamstwie.

27) Dlaczego dziwnie nie mówi Pan w swoich wywiadach o tym, że Pana syn pracował przez wiele lat w żydowskim instytucie w Oxfordzie i w polsko-żydowskim roczniku „Polin”? Przecież chyba nie było nic wstydliwego w jego pracy?
Odp.: Nie znam miejsca pracy dzieci i wnuków ani Nowaka, ani Bartoszewskiego.
I nie widzę w tym nic dziwnego, że tego miejsca nie znam. Dziwi mnie natomiast fakt, że Nowak się spodziewa, że Bartoszewski będzie opowiadał światu, gdzie pracują jego dzieci.
A czy Nowak się wszystkim przechwala rodziną? Oczywiście, gdyby syn Bartoszewskiego pracował w „żydowskim instytucie w Oxfordzie i w polsko-żydowskim roczniku Polin”, to byłoby to piękne i chwalebne – no ale ja dalej nie rozumiem, dlaczego wg Nowaka Bartoszewski musiałby się tym przechwalać?
Pytanie do Nowaka: brak. Mógłbym w zasadzie zapytać, gdzie pracują jego bliscy, ale mnie to nie obchodzi.

28) Dlaczego Pan nie wpłynął na swego syna, by w 1989 r. nie wydawał jako Editor’ polakożerczej książki Samuela Willenberga Surviving Treblinka’, w której znalazły się m.in.
oszczercze twierdzenia, że AK-owcy, uczestnicy Powstania Warszawskiego, mordowali Żydów i gwałcili Żydówki?
Odp.: Co to znaczy „wydawał jako Editor”? Edytor, to nie wydawca, to po angielsku redaktor, funkcja techniczna. Jakieś szczegóły? Poza tym co to ma wspólnego z Bartoszewskim seniorem? Nie znam tej książki Willenberga (nawiasem mówiąc, wraca nieustający pech Nowaka związany z Powstańcami Warszawskimi: Willenberg – Polski Żyd, to Powstaniec Warszawski i kawaler Virtuti Militari, najwyższego polskiego odznaczenia wojskowego – gdzie Nowakowi do niego…), ale przede wszystkim to ja nie widzę żadnego związku tej książki z Władysławem Bartoszewskim.

29) Dlaczego w ostatnich kilkunastu latach milczał Pan, nie protestując publicznie w sprawie oskarżeń przeciw Polakom (m.in. w tak bliskim Panu „Tygodniku Powszechnym”), że radośnie bawili się na karuzeli w pobliżu ruin płonącego warszawskiego getta? Przecież jeszcze w 1985 r. prostował Pan to kłamstwo na łamach paryskich „Zeszytów Historycznych”?
Odp.: Już było, ale powtórzę – Nowak nie będzie innym ludziom dyktował, z jakimi tekstami mają polemizować, ile razy, w jakim czasie i na łamach jakich czasopism.
Nowakowi się we łbie poprzewracało. On nie jest od tego, żeby wystawiać cenzurki, że ktoś „za rzadko” o czymś pisze, albo że dawno o czymś nie pisał itd. Prelegent Instytutu Marksizmu i Leninizmu jest ostatnią osobą, która by się do takiej roli nadawała.

30) Dlaczego kłamie Pan w wywiadzie-rzece udzielonym Michałowi Komarowi, jakoby złożył Pan rezygnację po objęciu na KUL funkcji dziekana przez prof. Ryszarda Bendera? W rzeczywistości był Pan podwładnym w jego katedrze aż 11 lat, w tym kilka lat w czasie, gdy był on dziekanem.
Odp.: To akurat rzecz naprawdę mało ważna i bez znaczenia i aż dziwne, że Nowak kłamie nawet w tak drobnej sprawie. To dowód jakiejś jego paranoi. Ten typ widać tak ma.
Po kolei: Cytat z książki Bartoszewskiego, o którym mówi Nowak, jest taki, jak poniżej:

„wznowiłem wykłady na KUL. Pod moją nieobecność w kraju stanowisko dziekana objął pan Ryszard Bender. Po zakończeniu roku akademickiego 1984/85 złożyłem rezygnacje, rozstając się z Lublinem”.

I to tyle, to wszystko co Bartoszewski o Benderze powiedział w tym wywiadzie – zbyt wiele tego nie było. No i wszystko tu się ze sobą zgadza.
Ryszard Bender pełnił funkcje dziekana Wydziału Nauk Humanistycznych KUL w latach 1981-1987, co można łatwo sprawdzić na jego stronie internetowej (sam to niedawno zrobiłem). Władysław Bartoszewski od 1981 był nieobecny na KULu – wyjazdy zagraniczne i internowanie.
Bender został dziekanem podczas pobytu Bartoszewskiego w Wielkiej Brytanii w 1981 – więc pod nieobecność Bartoszewskiego. Potem był powrót Bartoszewskiego do kraju i od razu internowanie (oczywiście internowanie Bartoszewskiego, bo przecież nie Bendera ) ) w stanie wojennym. Potem zwolnienie Bartoszewskiego z internowania w Jaworzu i od razu zaproszenie do Niemiec. Dopiero potem powrót Bartoszewskiego na KUL – w 1984. Potem wykłady na KUL do końca roku akademickiego 1984-85, a potem rezygnacja i stanowisko profesora historii i nauk społecznych na uniwersytecie w Eichstatt. Wszystko się zgadza w słowach Bartoszewskiego.
Jak zwykle Nowakowi coś się pomyliło (tzn. skłamał, nie owijajmy w bawełnę, ale skłamał w tak śmiesznej i nieistotnej sprawie, że ja naprawdę zupełnie nie rozumiem, po co to zrobił).

No i koniec, wyczerpały się pytania Nowaka.
To może ja będę miał ostatnie pytanie do Nowaka, mianowicie: jaką mentalność (a raczej menDalność) pan zaprezentował? Wyrzucił pan z siebie na sieć serie pytań, które są albo kłamstwami, albo insynuacjami, albo manipulacjami obliczonymi na oszukanie naiwnych czytelników.
Wiem, ze panu nie wstyd (tego pojęcia pan chyba w ogóle nie zna), ale mnie wstyd za pana. Żeby aż tak ześwinić…? I właściwie po co…?

Chyba tyle. Poświęciłem na polemikę z idiotyzmami Nowaka grubo ponad godzinę i nie chciałbym, żeby to był czas stracony. Dlatego będę ten tekst rozpowszechniał, niech sobie krąży po sieci – daję również zainteresowanym pełne prawo do wykorzystywania i cytowania go.
Na koniec tylko jedno zdanie: zwolennicy Nowaka warci są Nowaka, a wszystkim dobrym Polakom życzę, żeby byli warci Bartoszewskiego. Tyle.

P.S.:
I jeszcze jedna rzecz, która dotąd tu nie padła: pan prof. Bartoszewski przy swoich już wymienionych wielkich zasługach, ma jeszcze jedną – otóż jest wybitnym historykiem okresu okupacji. Polecam Jego książki o tym okresie wszystkim ludziom, których (niezależnie od poglądów politycznych) interesuje historia Polski. Naprawdę warto.

Dorzucam link http://robmyswoje.wordpress.com/profesor-profesorowi-nierowny/.

czwartek, 1 grudnia 2011

Wujek Sam zamawia kaczkę po irlandzku

Za górami za lasami za wielką wodą leży kraina zwana USA. Ta kraina była oczkiem w głowie naszego kieszonkowego prezesika, który nie wiedząc, czemu kłaniał się im głęboko w pas, podlizywał się im wchodził dosłownie bez wazeliny tam gdzie inni nie mieli zamiaru zaglądać. Prezes był przykładem posłusznego wasala i na każde skinienie palcem leciał jak na sznurku. Wujek Sam był po prostu prawdziwym bliskim krewnym, na którego Jarek zawsze liczył, niestety bez wzajemności. Wujek Sam nie lubi kaczek, czyli drobiu, i nie miał o nich dobrego zdania.

Jak się okazuje ocena Amerykanów względem obu braci była zimnym prysznicem dla Jarka i całego PiSu. Nic tak nie boli jak rodzinna awantura, wujek Sam jak widać nie lubi małych lizusów i dalekich krewnych, z którymi nic go nie łączyło. 


Ocena polityki zagranicznej przez Amerykanów musiała być dla Jarka bardzo bolesna, jednak to nie to w tej chwili mnie nurtuje. Ciekawi mnie natomiast jak znoszą to nasi rodacy w kraju za wielką wodą, głosujący na PiS, wychwalający pod niebiosa Jarka, jego partię i Ojca Rydzyka, czyli tak zwana Polonia, która murem zawsze stoi za PiS. 


Ta sama Polonia skandowała vivat Kaczyński, vivat PiS ta sama Polonia głosująca na PiS dostała cios w twarz zimną oceną polityki zagranicznej PiS, która została opublikowana z przecieku w WikiLeaks. Cios ten dla Polonii amerykańskiej na pewno jest dużym zaskoczeniem i oczywiście nadal będą głosować na PiS, co mnie wcale nie dziwi, zimne prysznice nie działają na te zimnokrwiste kaczo podobne genetyczne pomyłki. 

Jest to też duży cios dla proamerykańskich sojuszników, którzy pokazali gdzie mają takich sojuszników. Jest to też duży cios dla wszelkiego rodzaju teorii, że polityka zagraniczna PiSu była prowadzona na stojąco i oceniana za granicą pozytywnie. Jak się okazuje nie ma to jak ubierać się w piękna piórka a i tak wychodzi na to, że kaczka orłem nigdy nie będzie, więc jak widać nie tylko nasi sąsiedzi europejscy poznali się na PiSe, ale również daleka kraina potraktowała kaczki z dużą rezerwą.

Teraz najlepszym rozwiązaniem dla PiS jest głoszenie wszem i wobec teorii, że wielki wujek Sam boi się silnej osobowości Jarka. Albo jeszcze lepiej, że wujek Sam i całe USA są w układzie z Putinem. Jeszcze będzie lepiej jak zaczną mówić, że zdjęcia z katastrofy smoleńskiej, USA przekazało Putinowi, ponieważ razem dokonali zamachu i ściśle ze sobą współpracują.

środa, 30 listopada 2011

Jarkowi szykuje się odsiadka

Jarek to największy mistrz kolekcjonowania wyroków sądowych, nie wiem, po co mu aż tyle wyroków, każdy normalny człowiek przecież dba o to, żeby trzymać się z dala od sal sądowych, i nie schodzić ze ścieżki uczciwości dając zły przykład, nie chciałabym aby wytykali mnie palcami i mówili, o to ta co ma wyroki za to, tamto i jeszcze to i to. Jako praworządna obywatelka dbam o to, aby nie wchodzić na ścieżkę sądową nawet z największym wrogiem. Powód jest oczywisty, szkoda również na to nerwów.
Nie lepiej byłoby dla Jarka gdyby przeprosił Kaczmarka za agenta śpiocha wyciągnąć dłoń na zgodę, jak człowiek czynu, jak człowiek honoru i pogodzić się z drugim człowiekiem jak przystało na ludzi cywilizowanych, przecież to nic nie kosztuje, to tylko słowo jakie każdy z nas używał wiele RAZY.

Jaki może mieć cel taka walka z człowiekiem, którego przecież obraził celowo. Bo jakoś trudno jest mi uwierzyć, że Jarek zrobił to niechcącą, on lubi obrażać ludzi, dlatego taki czyn jakoś mnie nie zaskakuje. Przecież wyrok sądowy może mu tylko zaszkodzić w dalszej karierze politycznej. A może on szuka pretekstu, aby wreszcie odejść z polityki i będzie mógł potem mówić. Wykończyli mnie, zniszczyli w sądzie a ja chciałem dobrze. To do niego bardzo podobne. Jarek zawsze wydawał mi się człowiekiem podstępnym i wyrafinowanym graczem uprawiającym sztukę polityki używając emocji.
Jeżeli człowiek pokroju Jarka nie ma honoru, aby kogoś przeprosić, to czy czasem nie zgubił gdzieś cechę wybaczania? Jeżeli nawet to jest mu obce, to zaczynam wątpić w jego człowieczeństwo.
Dlaczego ludzie popierają człowieka, który w żaden sposób nie przypomina istoty ludzkiej. Dla mnie to wyrachowany zimny i pozbawiony uczuć człowiek. Nigdy w życiu nie zaufałabym takiemu człowiekowi, bo naprawdę nie warto popierać człowieka o złej reputacji.


wtorek, 29 listopada 2011

Wszystko co dobre to MY

Tomasz Poręba stwierdził:
"Przeszliśmy przez ten kryzys, bo byliśmy do niego przygotowanie przez rząd PiS. Obniżyliśmy podatki, stworzyliśmy ponad milion miejsc pracy. Właśnie dlatego kryzys dotknął Polskę w bardziej ograniczony sposób. Jego pokonanie nie jest zasługą ekipy Tuska. Kolejny kryzys przed nami, do którego nie jesteśmy przygotowani. Wzrasta poziom bezrobocia. Jeśli chodzi o PKB, to można powiedzieć, że mamy rozwój gospodarczy, który zawdzięczamy głównie przedsiębiorczości i zaradności Polaków"

Z tego ewidentnie widać, że wszystko, co dobre przydarzyło się krajowi, to oczywiście zasługa naszego kochanego Prawa i Sprawiedliwości. Kto buduje teraz drogi, PiS, kto daje ludziom pracę, PiS, kto rozwija gospodarkę, oczywiście PiS. Trzeba więc pamiętać, że wszystko, co dobre to oczywiście PiS.
A wszystko złego, co przytrafiło się naszemu krajowi to oczywiście wina PO i układu. Powodzie wina Tuska, zerwane dachy wina Tuska, korki na budowanych drogach to wina Tuska itd...

PiS nie potrafi pogodzić się z własnymi porażkami, wszystko co złe oczywiście odpychają od siebie i zwalają winę na innych, porażka dla PiSu to wielki sukces motywowany porażką oczywiście PO. Zawsze znajdą jakieś dziwne ale, odkręcanie kota ogonem mają opanowane do perfekcji. Tylko, że ludzie nie są ślepi. Nic co wydarzyło się 4 lata temu nie może mieć wpływu w tak długim okresie na tak duży kraj.

W okresie 2008-2010 Kaczyński i PiS straszyli ludzi wielkim kryzysem i oczywiście winę za kryzys obarczono w wypowiedziach PO. Teraz gdy się okazuje, że kryzys jest dla nas łaskawy, zasługi za całokształt oczywiście spada na PiS. Co takiego mogło wydarzyć się, że zmienili zdanie i nagle chcą sobie przywłaszczyć zasługi innych? Oczywiście, brak własnych sukcesów. Od lat PiS nie miał żadnego sukcesu, są pazerni na władzę, więc szukają na siłę sukcesu, który mogą sobie hipokryci przypisać.
Ludzie nie są ślepi i wiedzą co się dzieje i nie dadzą się wkręcić retorykę obłudnych krętactw. Sukcesem PiSu było: ( 0 ) słownie ZERO.
Jakoś inne partie nie mają żadnych problemów z mówieniem o swoich porażkach. PiS jak zwykle odwraca od siebie uwagę starym podwórkowym zwrotem "to nie my - to oni".

czwartek, 3 listopada 2011

Polska to jego ojczyzna

Ja nie wiem czy mam go traktować poważnie, czy to jakiś wariat. Dość często udaje mi się trafić na tego użytkownika. Wpada zawsze na wątki truje w kółko o tym samym, wejście z nim w dyskusje jest fizycznie niemożliwe, cokolwiek do niego napisze on i tak powtarza te same teksty. Tym razem przeszedł samego siebie. Taki ubaw na forum zdarza się bardzo rzadko, czegoś takiego nie można pominąć trzeba to pokazać.
Niech ludzie widzą z kim się zadają.




sobota, 15 października 2011

Kto zawiódł?

Kibole z okrzykami "Tusk matole twój rząd obalą kibole" tym razem zawiedli i niczego nie obalili, chyba tylko w zaciszu swoich domów butelkę, albo dwie jakiegoś taniego wina, przespali sprawę, albo nie trafili w odpowiednią rubrykę. Bo jak przecież sami widzimy rząd nadal trzyma się dobrze i będzie rządził. Zawiodły aniołki Kaczyńskiego, które z uśmiechem namawiały do głosowania na PiS, widać nie były zbyt powabne i piękne, aby przyciągnąć męską część niezdecydowanych wyborców. Zawiodła książka Jarka wydane tuż przed wyborami, która miała pokazać wizję Jarka, widać nie przekonał swoją wizją żadnego czytelnika. Zawiodły sondaże robione przez PiS, które ponoć dawały PiSowi przewagę, widać nawet one okazały się pomyłką. Zawiódł Rydzyk z małą ilością agitacji w RM, chyba kruszą mu się słuchacze. Zawiedli też księża agitujący w kościołach, widać wierni uznali, że czas zmienić Polskę na korzyść.

Jednym słowem wszyscy zawiedli i czują teraz smak porażki. Oby tak dalej pisowcy. Przez kolejne 4 lata będziemy mieć nadal ten sam rząd. hip hip hura hura hura.


poniedziałek, 3 października 2011

Ja wiem ale nie powiem

Jest sobie pewien człowiek, który ciągle powtarza "wiem ale nie powiem", albo "przecież wszyscy o tym wiedzą". I w ten oto sposób skomentował swoją książkę odnoście swojej aluzji na temat wygranych wyborów w Niemczech przez Angela Merkel Jarosław Kaczyński. Wielki polityczny strateg, który potrafi zachować się i przewidzieć wszystko. Niestety my pozbawieni kaczego instynktu nie mamy zielonego pojęcia o czym pisze ten człowiek, nie siedzimy w jego głowach i nie mamy nawet takiego zamiaru. Tak na serio to nikt z nas nie traktuje plotek, pomówień oraz wszelkiego rodzaju przypuszczeń wiarygodnie. Z całym szacunkiem, to nie epoka głuchego telefonu i pomidora, dlatego traktujemy politykę bardzo poważnie i chcemy wiedzieć, jaki powód może mieć Kaczyński atakując pro-polską kanclerz Niemiec dziwnymi pomówieniami.

Można nie lubić Niemców, można nimi gardzić, w końcu zasłużyli sobie, jednak wszelkiego rodzaju negatywne opinie powinniśmy zachować dla siebie. Szczególnie jeżeli chodzi o wypowiedzi polityków, zwłaszcza gdy obrażamy w ten sposób kogoś kto nigdy nie dał mu do tego żadnego powodu.
Polityk powinien ważyć słowa i liczyć się z tym, że inny polityk, zwłaszcza z kraju sąsiedniego będzie naszym partnerem, od niego też będzie wiele zależeć w dalszych kontaktach.

A co my tu widzimy, zgorzkniałego karła moralnego, który za wszelką cenę próbuje poróżnić nas z Niemcami. Jak zwykle Jarek szuka awantury, tym razem w trakcie kampanii wyborczej chce pokazać, że jest atakowany, a przecież ewidentnie widać, że to on sprowokował swoją głupią wypowiedzią i oczywiście głupi ciemny lud znowu to kupi!


sobota, 1 października 2011

Idziemy na wybory

Oni pójdą na wybory a ty? Może najpierw rozwiążmy krótkie pytanie, a kim są ci oni? Brzmi tajemniczo i dziwnie.
Jednak to prostsze niż się wydaje.  

Oni to grupa ludzi, przynajmniej robią takie pierwsze wrażenie. Wyglądają jak ludzie, pracują jak ludzie, żywią się jak ludzie, czyżby udawali ludzi, to bardzo możliwe, zważywszy na to, że tak naprawdę zachowują się jak dzicz z lasu. To oni są kibolami i kopią kobiety w plecy, bardzo nieludzkie zachowanie, można nawet rzec niegodne człowieka, a już szczególnie młodego rosłego mężczyzny, który porywa się na słabszą istotę i uderzając ją podstępnie w plecy, to oni są krzyżowcami biegający po ulicach z pochodniami i palący kukły, pachnie czasami gdy ludzie mieszkali w drewnianych chatach i modlili się do słońca, to oni są wyznawcami Rydzyka, który doi ich i wmawia, że są istotami rozumnymi, a tak naprawdę tylko czyha na ich dobra. To oni są na tym filmie i chcą nam urządzić tutaj kraj po swojemu. Nie pozwólmy na to, dlatego idziemy na wybory i kończymy raz na zawsze ponurą przyszłość, którą chce nam urządzić Kaczyński i ONI.

piątek, 30 września 2011

Jarek cykor boi się debaty

Co takiego jest strasznego w publicznej debacie politycznej, od której Jarek broni się rękami i nogami, i próbuje doprowadzić do dziwnej konfrontacji na własnych warunkach, wzywając ministrów na przesłuchania do siebie? Chyba ktoś tu zapomniał, że polityka nie polega na przesłuchiwaniu ministrów, tylko na debacie i konfrontacji a tu jak widzimy PiS chowa głowę w piach i udaje strusia.
Aga chyba nie musi przypominać, że dyktatura skończyła się i demokracja rządzi się innymi zasadami, ale może Jarosław żyje jeszcze w dawnej epoce.

Wychodząc na przeciwko propozycji premiera i wystawiając swoich specjalistów do debaty z ministrami rządu, miałby okazje pokazać, na co stać PiS, przecież ciągle powtarza, jaki to niby ten rząd nieudolny i niekompetentny, teraz okazuje się, że nie jest w stanie tego wykazać, jakby zabrakło mu dalszych argumentów.

Gołym okiem widać brak wiary Jarka we własne możliwości oraz w możliwości swoich ludzi, wyobrażam sobie, co on teraz myśli, dostał nagle propozycje, na którą nie jest przygotowany i nagle kołata mu się po głowie tylko jedna myśl. Co ja teraz zrobię przecież nie mam ludzi, jak ja chce rządzić?

Coś mi się wydaje, że Jarek jest dobry tylko w walce na kamienie do tego rzucane przez jednego ze swoich przybocznych sługusów, i niej jest gotowy do prawdziwej konfrontacji na argumenty.
Jak wszyscy widzimy Kaczyński to człowiek bez ambicji i honoru.


czwartek, 1 września 2011

Rydzyk i jego imperium

Znalezione w sieci, wielkie dzieki za pozwolenie opublikowanie tego, jestem pewna, że wiele osób zecche poznać kilka faktów o Rydzyku.
Wierzę w Boga Ojca wszechmogącego...' - rozpoczyna ojciec Rydzyk codzienną
modlitwę. A Bóg uśmiecha się dobrotliwie do swojego wyznawcy. Z zielonych banknotów. I ma twarz Jerzego Waszyngtona.
Kariera tego człowieka jest nieprawdopodobna. Od zera do bohatera. Co tam bohatera - do imperatora trzymającego w garści rząd ponad 2 milionów dusz! I każdy kolejny rząd też.
Zaczynał jako skromny katecheta w Szczecinku, dziś jest w pierwszej setce najbogatszych Polaków i kpi sobie z prawa i sprawiedliwości. Może kpić, bo Prawo i Sprawiedliwość, które rozdaje wiele kart w tym kraju, stoi za nim murem. Bez tego symbiotycznego układu partia Kaczorów od dawna by nie istniała, a i on sam skończyłby marnie. Przyjrzyjmy się bliżej personie, której miejsce jest w celi. Klasztoru redemptorystów? Nie tylko...
W roku 1986 do Tadeusza Rydzyka, ubogiego nauczyciela religii, uśmiecha się los. Przez macierzysty zakon zostaje wysłany na placówkę misyjną do Niemiec. W miasteczku Balderschwang styka się z katolicka rozgłośnią radiową. Działalność `Radia Maria International' robi na nim wielkie wrażenie. Pozytywne, bo jest skrajnie ksenofobiczne i nietolerancyjne. A poza tym miesza się w politykę. I tę lokalną, i narodową. Powoduje to ostra reakcję władz (także kościelnych), co doprowadza do karnego zamknięcia rozgłośni. I otwarcia pewnej klapki w mózgu redemptorysty. Już wie, co będzie robił i to na dużo lepszym gruncie. Już ma cel w życiu. Tylko pieniędzy nie ma na spełnienie marzeń. Ale to nie problem dla człowieka o jego pomyślunku. Bez mała za dnia na dzień uruchamia biznes polegający na sprowadzaniu do Polski niemieckich samochodów (darowizny) z przeznaczeniem na cele kultu religijnego (sic!). Kilka lat później bydgoska prokuratura wszczyna dwa śledztwa w tej sprawie. Jedno dotyczy fałszerstw darowizn (dokumenty wystawiał niemiecki klasztor, który gościł Rydzyka), drugie - kwestii nieuiszczania opłat celnych. Redemptoryście zaczyna się palić grunt pod nogami, ale skrajna prawica nie daje mu zrobić krzywdy, bo Rydzykowi urosły już plecy. Oba postępowania zostają umorzone, a prokuratorzy w uzasadnieniu piszą, że nie dopatrzyli się znamion czynu zabronionego. Gdyby jednak ktoś chciał wrócić do sprawy i przejrzeć sfałszowane dokumenty, to już nigdy tego nie zrobi, bo kilkanaście kilogramów kwitów ginie bezpowrotnie w niewyjaśnionych okolicznościach. W tym samym czasie siedemnastoletni chłopiec zostaje skazany na trzy miesiące więzienia za sfałszowanie pieczątki na szkolnej legitymacji. No tak, ale ów młodzian to nie Rydzyk. Nawet nie ma na imię Tadeusz.
Mamy rok 1991. Redemptorysta zakłada kalkę swojej niemieckiej fascynacji, czyli Radio Maryja. W dokumentach założycielskich przedstawionych Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji figuruje zapis niebywały. Otóż redemptorysta ustanawia sam siebie jednoosobowym organem nadzorczym, zarządzającym - UWAGA! - kontrolnym. Czegoś podobnego KRRiT nie powinna nigdy zatwierdzić. A zatwierdza bez mrugnięcia oka! Godzi się też na taki handel: w zamian za rezygnację z reklam, oczywiście czysto teoretyczną, zmniejszona zostaje o 80 procent ogólnopolska opłata koncesyjna. Czyli na starcie, nowy, samozwańczy dyrektor stacji dostaje w prezencie ponad 6 milionów złotych. 117 lokalnych koncesji na częstotliwości (Krajowa Rada przyznaje je redemptoryście hurtowo) złożonych do kupy pokrywa niemal 90 procent powierzchni kraju.
RM zaczyna nadawać i już na wstępie zdobywa milion słuchaczy. Głównie wiejskich, powyżej 60 roku życia.
Zaczyna jednak - jak się wydaje - brakować pieniędzy, więc Rydzyk sprowadza z Niemiec dwa luksusowe mercedesy, jakoby podarowane stacji, które zostają sprzedane na pniu. Oba, znów jako przedmioty kultu, są zwolnione od cła i podatku. `Dokumenty na auta są fałszywe' - informują prokuraturę celnicy. Ta wszczyna śledztwo i... - tak jak poprzednio - zaraz je umarza `ze względu na niestwierdzenie zaistnienia czynu zabronionego'. Kolejne śledztwo dotyczy wywożenia z kraju, bez stosownego zezwolenia, ogromnych sum pieniędzy (w gotówce! W torbach i walizkach!), ale śledczy nadal jakoś tracą zapał i serce do drążenia tematu, który ginie gdzieś w przepastnych szafach prokuratury.
W roku 1996 o Radiu Maryja robi się naprawdę głośno. Oto Tadeusz Rydzyk namawia słuchaczy Radia Maryja do golenia głów (dosłownie) tym posłom, którzy głosowali lub w przyszłości będą głosować nad liberalizacją ustawy antyaborcyjnej. `Tak samo jak golono głowy hitlerowcom!' - krzyczy redemptorysta.
Tego wydaje się za dużo nawet dla niektórych politycznych opiekunów Radia. Toruńska prokuratura wszczyna śledztwo z urzędu, stawiając Rydzykowi zarzut lżenia naczelnych organów państwa i namawiania do przemocy, czyli do przestępstwa. Dyrektor dostaje sześć kolejnych wezwań na przesłuchanie. I co? I w swojej sztandarowej audycji `Rozmowy niedokończone' kpi w żywe oczy z tych `nędznych usiłowań', no i ani razu nie stawia się w prokuraturze. Wobec tego przed bramą RM pojawia się policja z nakazem doprowadzenia redemptorysty. Ten jednak ma swoich ludzi w organach ścigania i uprzedzony kilka dni wcześniej o akcji organizuje odsiecz. Policjanci zderzają się z tłumem kilkuset rozmodlonych słuchaczek (zwiezionych do Torunia autokarami z całej Polski) oraz kilkudziesięcioma najbardziej znanymi i gniewnymi aktywistami Narodowego odrodzenia Polski i Młodzieży Wszechpolskiej. Obrońcy Rydzyka śpiewają religijne pieśni, w rękach trzymają podobizny papieża i obrazy Matki Boskiej. Atak na zakonnika jest atakiem na `największe świętości'.
Pod nakazem widnieje podpis jednej z toruńskich prokuratorek, więc z tłumu padają propozycje, aby powiesić kobietę na latarni (jeszcze długo później na adres domowy pani prokurator będą przychodzić listy z pogróżkami i życzeniami śmierci).
Policja jest bezradna i odstępuje od planowanych czynności. Niedługo później toruńska prokuratura umarza śledztwo ze względu na (nie zgadniecie)... na `znikomą szkodliwość społeczną czynu'.
Cóż, prokuratorzy wiedzą, co robią, bo teraz Rydzyk to już nie jest ten sam Rydzyk co kiedyś. Radio Maryja dzień i noc promuje 30 kandydatów na posłów i wszystkich 30 wprowadza z list AWS. W ten sposób radiowy guru staje się quasi - przywódcą partii z całkiem liczna reprezentacją parlamentarną. Czyżby zakonnik miał ambicje polityczne? Chodzi raczej o coś innego.
Oto w tym samym czasie (1997 rok) Tadeusz Rydzyk rozpoczyna słynną zbiórkę pieniędzy `na ratowanie stoczni'. Bez zezwoleń. Bez kontroli. Bez potrzeby rozliczenia się. Z anteny RM co kilkanaście minut nadawane są błagalne apele odwołujące się do patriotyzmu, do polskości i do Zawsze Dziewicy, więc do Torunia płynie rzeka pieniędzy. Z Polski i z zagranicy. Szacuje się, że do rozgłośni wpływa kilkadziesiąt milionów dolarów i półtora miliona świadectw udziałowych NFI wartych 120 milionów złotych.
Takie pieniądze rzeczywiście uratowałyby upadające stocznie, więc ich związkowcy (w tym `S') ze łzami wdzięczności dziękują Rydzykowi i... nieśmiało proszą o przekazanie środków. `Nie dam wam, bo byście wszystko przeżarli' odpowiada osłupiałym stoczniowcom `dobroczyńca'.
Nikt, żadna kontrola, żaden NIK, żaden Urząd Kontroli Skarbowej nie pojawia się w Toruniu po tym niebywałym w skali światowej przekręcie. Ale przecież pojawić się nie ma prawa, skoro u władzy są ludzie ojca dyrektora, których kariera może prysnąć jak bańka mydlana po jednej nieprzychylnej radiowej audycji. Nie ma chętnych do poniesienia ryzyka.
Tymczasem ogromne pieniądze mają posłużyć zbudowaniu imperium Rydzyka. Już nie jakiejś tam jednej rozgłośni, lecz prawdziwej potęgi medialnej. Powstaje finansowa odnoga koncernu o nazwie Lux Veritatis. Działalność rozpoczyna `Nasz Dziennik', a wkrótce - telewizja `Trwam' (największe studio telewizyjne w Polsce). No i oczko w głowie zakonnika - Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej.

Jednak jest ktoś, kto nie godzi się z zawłaszczeniem przez RM i jej dyrektora pieniędzy na ratowanie stoczni. 15 września 2000 r. Bolesław Hutyra (wraz z dwoma kolegami ze Stowarzyszenia Obrońców Stoczni) jedzie na umówioną rozmowę z ministrem skarbu państwa. Temat rozmowy: co się stało z pieniędzmi z ogólnopolskiej zbiórki Rydzyka i jak je odzyskać.
Około godziny 7. 30 ich opel calibra uderza na prostym odcinku drogi (w okolicach miejscowości Powierż koło Nidzicy) w wielką maszynę do zrywania asfaltu. Pogoda jest idealna, a drogowy kombajn z daleka widoczny. Śledztwo nie wykazuje śladów hamowania. Przy denatach policjanci nie znajdują żadnych dokumentów (identyfikacja zwłok trwa kilka dni). Nie ma kwitów - ani osobistych, ani takich, które mogłyby pomóc w trakcie dyskusji z ministrem. Ot, panowie jechali z pustymi rękami, bez dowodów osobistych, bez legitymacji, bez praw jazdy i dowodu rejestracyjnego pojazdu... Co więcej, nie ma żadnego świadka wydarzenia. Jedna z najbardziej ruchliwych dróg w Polsce jest akurat (przypadkowo?) pusta. Są osoby, które do dziś twierdzą, że ruch na trasie został wiele minut wcześniej wstrzymany, aby...
W każdym razie już nikt więcej nie kwestionuje prawa Rydzyka do zebranych pieniędzy. Nie ma też odważnych, by wyjaśnić tajemniczą, potrójną śmierć na szosie. Śledztwo zostaje umorzone `ze względu na niestwierdzenie...'. To już niemal mantra, nieprawdaż?
W roku 2001 Rydzyk umacnia swoją pozycję polityczną, tworząc od podstaw Ligę Polskich Rodzin. Reklamując ją wszystkimi siłami swoich mediów, wprowadza do Sejmu 38 posłów. To już nie są przelewki. Jakby tych sukcesów było mało, pełną parą rusza wspomniana wcześniej uczelnia redemptorysty, by kształcić posłuszne dyrektorowi pokolenia przyszłych dziennikarzy.
Pieniądze płyną strumieniami. Telewizja `Trwam' zarabia z reklam kilkadziesiąt milionów rocznie. Dekodery telewizyjne wciskane moherowym babciom dają kolejne miliony. Krocie zarabia też `Nasz Dziennik'. Tymczasem łączny koszt działalności Rydzykowych podmiotów (szacunkowy, bo sprawozdań finansowych brak) zamyka się kwotą 22 miliony złotych rocznie.
Za spokój ze strony wścibskiego fiskusa Rydzyk umie się odwdzięczyć. W 2005 roku rzuca wszystkie siły swoich mediów z poparciem dla Kaczyńskiego. I znów się udaje! Głosami głównie wiejskiego elektoratu bliźniak zostaje prezydentem RP. Europa przeciera oczy ze zdumienia. Zdziwi się jeszcze bardziej, gdy redemptorysta wyciągnie jedną rękę po fundusze z Unii (16, 5 miliona euro), a jednocześnie z jasnogórskich murów będzie głosił takie oto słowa: `Państwo polskie składa swoje najlepsze dzieci na pożarcie molochowi Unii Europejskiej w mglistej nadziei, że ci, co nie zostaną zmiażdżeni stalowymi kłami europejskich norm, zapewnią sobie dobrobyt i opiekę pod skrzydłami nieobliczalnego, nowego neopogańskiego bóstwa, którego sanktuarium socjaldemokraci wszystkich stolic budują w Brukseli'.
Nachodzą lata 2007 - 2008, a z nimi wojna redemptorysty o kolejne wielkie pieniądze. Tym razem na odwierty geotermalne. Niestety (dla nas na szczęście), dziesiątki milionów złotych (już przyznanych) odpływają z upadkiem rządu Kaczyńskiego. Tego się Rydzyk nie spodziewał. Ale szybko się otrząsnął z chwilowej porażki i wynalazł `rydzykofon'. I znów tysiące naiwnych, rozmodlonych wyznawców sięgają do portfeli, by kupić swój pierwszy w życiu, kompletnie zbędny telefon komórkowy. Zbędny? Jak dla kogo. Teraz ofiary zakonnika będą mogły ofiary słać pieniężne w postaci SMS - ów (4 złote + VAT) nawet dwa razy dziennie.
Czy wraz z nastaniem rządów łuskowców Rydzykowi coś się złego stało? Czy chociaż jakiś niepokój go dopadł? A gdzie tam! Nadal podmioty imperium Rydzyka nie płacą podatków, nie składają sprawozdań finansowych, nie są kontrolowane. Są państwem w państwie. Kompletnie bezkarnym.
Są tacy, którzy żartują, że sam Stwórca woli nie zadzierać z ojcem dyrektorem. Bo jeszcze zostanie ekskomunikowany. Albo marnie skończy gdzieś na drodze Gdańsk - Warszawa w okolicy miejscowości Powierż koło Nidzicy.

Tu wersja podobna/daty/,też warto poczytać:
Przeczytajcie jak Ojciec Rydzyk dorobił się fortuny:

Lata.1986-1991 r. Ojciec Tadeusz Rydzyk przebywa w Niemczech, skąd sprowadza do Polski niemieckie samochody zwolnione z opłat celnych. Umożliwiały mu to zaświadczenia o darowiznach wystawiane przez klasztor ,w którym mieszkał .Eksperci celni twierdzą ,że ponad 100 szt. ,z reguły dobrej klasy ,full wypas.

Jest r. 1991 r. Powstaje Radio Maryja. W akcie założycielskim zapisano odrębność podatkową radia. Pomimo tego radio do dziś unika płacenia podatków. Urząd Skarbowy nigdy nie odważył się przeprowadzić kontroli finansów radia. Rozgłośnia uzyskuje status nadawcy społecznego.
W zamian za rezygnacje z emisji reklam, opłata koncesyjna zostaje zredukowana o 80% (dla stacji ogólnokrajowej wynosi ona w granicach 7 mln 640 tys. złotych rocznie). Wiekszość słuchaczy (70%) to osoby powyżej 60 roku życia.

1994 r. Radio Maryja uzyskało aż 117 lokalnych koncesji. Pokrywa zasięgiem już 80% kraju.

1995 r. Komisja Episkopatu ds. środków społecznego przekazu stwierdziła : "Radio Maryja, stało się narzędziem rozpowszechniania nieprawdy".

Jest r.1996 r. Urząd Celny poinformował prokurature rejonową w Toruniu o sprowadzeniu przez Radio Maryja z Niemiec bez cła i podatku dwóch mercedesów jako "przedmiotów kultu", a wiec towarów zwolnionych z opłat na mocy ustawy o stosunku państwa i Kościoła. "Akty darowizny okazały się fałszywe" - napisali prokuratorom celnicy.

W Bydgoszczy toczyły się dwa śledztwa dotyczące nielegalnego wywozu pieniędzy za granice bez zezwolenia dewizowego. Zarzuty niepłacenia przez Radio Maryja opłat celnych i posługiwanie się fałszywymi aktami darowizny, zostały umorzone w 2002 r. W uzasadnieniu prokuratura napisała, że robi to: `wobec braku ustawowych znamion czynu zabronionego" i `wobec przedawnienia ścigania".

Jest r.1996 r. Na antenie Radia Maryja Ojciec Rydzyk mówi iż posłom, którzy głosowali nad zliberalizowaniem ustawy antyaborcyjnej: "Powinno się ogolić głowy, jak golono kobietom współżyjącym z hitlerowcami w czasie wojny".

Toruńska prokuratura stawia Rydzykowi zarzut "łżenia z naczelnych organów państwa". Rydzyk dostał sześć wezwań, wszystkie zlekceważył.
Nie wpuscil policjantów do radia i do klasztoru. Pod budynkiem prokuratury stanęli słuchacze radia - panie w moherowych beretach, aktywiści z toruńskiej LPR i młodziency wszechpolscy. Domagali się powieszenia prokuratorki. Kobieta dostawała listy z pogróżkami wysyłane na adres domowy. W 1998 prokuratura umorzyła śledztwo z uwagi na "znikome niebezpieczenstwo spoleczne".

1997 r. Radio Maryja staje się siłą polityczną wprowadzając do Sejmu około 30 posłów, z listy AWS. Promowano ich wyczytując nazwiska
na antenie, zachęcając słuchaczy do oddania głosu.

1997 r. Ojciec Rydzyk rozpoczyna zbiórkę pieniędzy na ratowanie Stoczni Gdanskiej, namawiając słuchaczy do wpłat pieniędzy na subkonto
radia, oraz przesyłanie świadectw udziałowych NFI. Do rozgłośni płynie rzeka pieniędzy z kraju i zagranicy.
W sumie Radio Maryja otrzymało kilkadziesiąt milionów dolarów oraz milion świadectw udziałowych o wartości ponad 100 milionów złotych.
Szacuje się, że majątek radia powiększył się o około 160 milionów złotych.
Zbiórkę prowadzono bez zezwolenia, nigdy nie została rozliczona. (działo się to pod rządami AWS)
Gdy stoczniowcy zwracają się do rozgłosni po zebrane pieniądze, słyszą od Ojca Rydzyka: "Nie dam wam pieniedzy na przeżarcie".

Pieniądze zebrane na "Ratowanie Stoczni Gdanskiej" umożliwiają rozkwit toruńskiego imperium Ojca Rydzyka.
Do 1997 roku Ojciec Rydzyk miał w Toruniu tylko studia i nadajnik radia. Wszystko zajmowało jedną parcele na przedmieściu. W następnych
latach powstają : Fundacja "Lux Veritatis", gazeta "Nasz dziennik", Wyższa Szkoła Kultury Społewcznej i Medialnej, telewizja "Trwam".

1998 r. Radio Maryja zaczyna wydawać "Nasz Dziennik", który osiąga nakład 150 tys. egzemplarzy.

1998 r. Ojciec Rydzyk kupuje w Bydgoszczy "Ilustrowany Kurier Polski".

1998 r. Ojciec Rydzyk zarejestrował fundację "Lux Veritatis".
Fundacja zajmowała się początkowo produkcją kaset video z filmami, a następnie zaczęla inwestować pieniądze w sprzęt elektroniczny i studia telewizyjne.

1999 r. Współpracownicy Ojca Rydzyka inwestują na giełdzie ponad 7 mln złotych w upadającą spółke "Espebepe". Do spółki należały atrakcyjne grunty warte ponad 50 mln złotych, które chcieli przejąc Redemptoryści.
Pracownicy biura maklerskiego wspominają, iż redempotryści przynosili w torbach turystycznych kilogramy świadect udziałowych
(zebranych na "Ratowanie Stoczni Gdanskiej"). Operacja kończy się niepowodzeniem. Spółka upada, redemptoryści tracą akcje
warte wiele milionów złotych (były to pieniądze na "Ratownie Stoczni")

Jest r.1999 r. Zaczęły powstawać studia Telewizji "Trwam" (jedne z największych w Polsce) i budynki kompleksu akademickiego Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej - o powierzchni 15 tys. metrów kw. Koszt budowy akademików szacowany jest na 40 mln złotych.

Jest r.2000 r. W tajemniczym wypadku samochodowym ginie Bolesław Hutyra, jedyna osoba z zewnątrz, która znała finanse Ojca Rydzyka.
Na prostej drodze, w pogodny wrześniowy dzień, samochód wbija się w potężną frezarkę zbierającą asfalt. Brak śladów poślizgu i hamowania.Przez trzy dni ofiary wypadku nie zostały zidentyfikowane, ponieważ policja nie znalazła przy nich żadnych dokumentów.
Syn Tomasz Hutyra powiedział: "Ojciec wspólnie z dwoma osobami jechał na spotkanie z ministrem skarbu. Wszyscy zgineli. Spotkanie miało dotyczyć sytuacji Stoczni Gdanskiej. Szczegóły wypadku były bardzo dziwne, a przez śmierć ojca stracona została Stocznia Gdańska i szansa na wyjaśnienie tajemnicy zbiórki pieniędzy".

Jest r.2001 r. Do Rady Miejskiej Torunia został złożony wniosek o przekazanie bez przetargu za 1% wartości 54 ha gruntów po JARZE (Jednostce Armii Radzieckiej) fundacji Ojca Rydzyka, na potrzeby Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej. Autorzy pisma zapowiadają zainwestowanie 600-800 mln złotych.

2001 r.Wrzesień. Rozpoczyna działalność Wyższa Szkoła kultury Społecznej i Medialnej. Szkoła ma za zadanie kształcić przyszłych dziennkarzy posłusznych Rydzykowi.

2003 r. 13 Maja. Rozpoczyna nadawianie telewizja "Trwam". Stacja posiada studia telewizyjne w Toruniu i w Warszawie. Toruńskie studio Telewizji "Trwam" jest drugim co do wielkości w kraju (ponad 800 m.kw.). Wartość inwestycji wg. toruńskich architektów to 43 mln złotych.
Telewizja "Trwam" nie jest nadawcą społecznym i może zarobić kilkanaście milionów złotych rocznie z emisji reklam.
W czasie pielgrzymek "Radia Maryja" na Jasną Góre, dekodery TV "Trwam" sprzedawane są jak "świeże bułeczki".

Jest r.2003 r.Czerwiec. Radio Maryja domaga się unieważnienia referendum europejskiego.

2003 r. "Radio Maryja" nadaje już ze 123 nadajników UKF w Polsce, przez satelity do Europy i Ameryki Północnej, poprzez wynajmowanie czasu w kilku rozgłośniach w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, przez Internet z nadajników krótkofalowych wynajmowanych w Rosji. Roczny koszt utrzymania "Radia Maryja" i telewizji "Trwam" wynosi 24 mln złotych.

Jest r.2005 r. Przed drugą turą wyborów prezydenckich słuchacze Radia Maryja otrzymują instrukcję od Ojca Rydzyka: Dzień w dzień przekonywać do Kaczyńskiego rodzinę, sąsiadów i znajomych z pracy. Rozgłośnia odnosi sukces. Lech Kaczyński wygrywa głosami mieszkańców wsi i miasteczek.

2006 r. Piętnasta rocznica powstania Radia Maryja. W uroczystościach w Toruniu uczestniczyło ponad 10 tys. pielgrzymów, biskupi oraz premier Jarosław Kaczyński wraz z politykami prawicy. W trakcie uroczystości można było nabyć święte obrazy, albumy, płyty DVD o Janie Pawle II oraz takie książki jak: "Co słynni ludzie mówili o Żydach?", "Cywilizacja żydowska", "Masoneria". Dla mediów spoza imperium Ojca Rydzyka wstęp był wzbroniony.

Jest r.2007 r. Ojciec Rydzyk stara się o dofinansowanie z Unii Europejskiej wysokości 15,5 mln euro. Uczelnia Rydzyka organizuje także studia w zakresie pozyskiwania środków unijnych, choć jeszcze kilka lat wcześniej Rydzyk walczył przeciwko przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, a na antenie radia można było usłyszeć że:
"Państwo polskie składa swoje najlepsze dzieci na pożarcie molochowi Unii Europejskiej w mglistej nadziei, że ci, co nie zostaną zmiażdżeni stalowymi kłami europejskich norm, zapewnią sobie dobrobyt i opiekę pod skrzydłami nieobliczalnego nowego neopoganskiego bóstwa, którego sanktuarium socjaldemokraci wszystkich stolic buduja w Brukseli".

2007 r. 10 Lipiec. Centrum im. Szymona Wiesenthala zwróciło się do papieża Benedykta XVI o odwołanie Tadeusza Rydzyka z pełnionych funkcji z powodów jego antysemickich wypowiedzi.

2007 r. 31 Lipiec. Ambasador Izraela w Warszawie Dawid Peleg wezwał Polskę i polski Kościół do potępienia wypowiedzi ojca Tadeusza Rydzyka, które ocenił jako najbardziej antysemickie uwagi od 1968 r.

2007 r. Zgromadzeniu Redemptorystów wydzierżawiono 1,35 ha działki nad Wisłą na rozbudowę ośrodka akademickiego. Zgromadzenie płaci 3 złote za metr kwadratowy rocznie, podczas gdy w Toruniu ceny zaczynają się od 15 złotych za metr.
Jeżeli inwestycje przekraczają wartość gruntu, to grunt przechodzi na własność inwestora (czyli Rydzyka).

2007 r. Ojciec Rydzyk zamierza wykonać odwierty geotermalne oraz wybudować geotermalną elektrociepłownię. Na odwierty Ojciec Rydzyk potrzebuje 27 mln złotych które stara sie uzyskać z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Sprzedaż wyprodukowanego prądu może dać zakonnikowi w przyszłości 5 mln złotych rocznie.

2007 r. Telewizja Polska podpisala umowę handlową z TV "Trwam". TVP udostepni Rydzykowi pasmo na satelicie Astra. Kwota transakcji jest objęta tajemnicą handlową.

2008. Słuchacze Radia Maryja to ludzie starsi, którzy zaczynają wymierać. Ojciec Rydzyk chcąc sobie wychować nowe posłuszne pokolenie, powołuje w 1997 r. do życia "Podwórkowe Kółka Różańcowe". Obecnie "Podwórkowe Kółka Różańowe" zrzeszają ponad 130 tys. dzieci.
Od najmłodszych lat dzieci są indoktrynowane przez organizację redemptorystów, zgodnie ze słowami Ojca Rydzyka : "Młodzież jest kochana, można ją formować jak plastelinę".

2008 r. Większość podmiotów imperium medialnego Ojca Rydzyka nie odprowadza podatków. Straty skarbu państwa z tytułu podatku VAT i CIT mogą już wynosic nawet 30 mln złotych rocznie. Ojciec Rydzyk znajduje się w setce najbogatszych Polaków. Bezkarnie obraża prezydenta, kpi sobie z prawa, nie płaci podatków. Politycy na dźwięk słów "Ojciec Tadeusz Rydzyk" drżą ze strachu o własne życie. Każda krytyka rozgłosni
jest tłumaczona przez Ojca Rydzyka jakon atak na kościół, Boga i Ojczyznę.





C.D. Historii O.Dyrektora pt."Kto ma prawo kontrolować Radio Maryja":
.'Najwcześniej w połowie grudnia/2007 r./ członkowie Rady Generalnej Zgromadzenia Redemptorystów zapoznają się z wynikami zakończonej w czwartek rutynowej wizytacji w Polsce, w ramach której sprawdzano również działalność Radia Maryja. Rezultaty wewnętrznej kontroli, przeprowadzanej co kilka lat, nie zostaną prawdopodobnie upublicznione.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, do Warszawy na zamknięcie trwającej dwa miesiące wizytacji, udał się przełożony generalny redemptorystów ojciec Joseph Tobin./Rada Generalna Zgromadzenia Redemptorystów-Rzym-Watykan/ Wizytację przeprowadzili zaś ojcowie Enrique Lopez z Paragwaju i Juventius Andrade z Indii z zarządu zgromadzenia. Ich wizyta w Polsce była planowana od ponad roku i - jak podkreślano - nie ma żadnego związku z ostatnimi wydarzeniami wokół Radia Maryja i ojca Tadeusza Rydzyka.
Zadaniem wizytatorów jest sprawdzenie warunków pracy i funkcjonowania redemptorystów oraz ich działalności w Polsce. Jednym z jej aspektów jest działalność mediów, kierowanych przez ojca Rydzyka.

Po wizytacji, podczas spotkania Rady Generalnej zgromadzenia, w połowie grudnia w Rzymie przedstawione zostaną i omówione wnioski oraz zalecenia na przyszłość. Wszelkie wskazówki i polecenia dotyczące dalszego funkcjonowania redemptorystów w Polsce zostaną zawarte w liście, jaki ojciec Tobin wystosuje do wizytowanej wcześniej prowincji.
Źródło:Gazeta.pl PAP 30.11.2007


środa, 31 sierpnia 2011

Bryka Jarka

Nie ma prawka nie ma samochodu a zasuwa jakby śpieszył się na randkę, o przepraszam dziewczyny też nie ma, więc gdzie i po co goni kierowca pancernego bombowca łamiąc przy tym przepisy.
Nie jest pojazdem uprzywilejowanym nie ma więc prawa pędzić w ten sposób i narażać ludzi na niebezpieczeństwo a naprawdę złamał niejeden przepis i mógł spowodować wiele groźnych wypadków, tylko cud uratował tego człowieka przed wylądowaniem w rowie.




środa, 10 sierpnia 2011

Jarek na krańcu świata

Dlaczego Kaczyński dochodzi do granic ludzkiego absurdu i robi z siebie, co chwilę pośmiewisko, tym razem twierdzi, że „nawet dziecko nie wierzy, że TU 154 zatrzymała brzoza” dziwne, co nie? Nikt przecież nie stwierdził, że brzoza zatrzymała TU 154, skąd naszło go takie przypuszczenie i dlaczego robi z ludzi idiotów? I dlaczego do całej sprawy miesza dzieci, dlaczego sądzi, że te małe istoty są zainteresowane katastrofą Smoleńską i mają jakiekolwiek pojęcie o aerodynamice, samolotach, brzozach i przypadkowych wypadkach tego typu, przecież nie pytał swoich dzieci, co myślą o brzozie, TU-154 bo sam nie ma dzieci, więc, o jakich dzieciach on mówi?

Czyżby robił rozeznanie w przedszkolu w szkole a może na boiskach i podwórkach i wypowiada się teraz w ich imieniu. Otóż drogie dzieci nie wierzcie nigdy Jarkowi, pytanie pewnie było podchwytliwie, tendencyjne, i z postawioną tezą, którą wam wciska na siłę.

Aga tak sobie myśli i dochodzi do wniosku, że Jarek ma całe miliony dzieci, to przecież oczywiste, prezes wypowiada się w imieniu swojego elektoratu, czyżby tak nisko cenił swoich wyborców i porównywał ich do dzieci, otóż drogie dzieci, nie wierzcie Jarkowi jego twierdzenia są zabawne, idiotyczne, poniżające ludzką godność i inteligencji a on sam stacza się na same dno.

piątek, 8 lipca 2011

Aga śmieje się z Ryśka.

Zajrzałam na blog Ryszarda Czarneckiego, zaglądam tam sporadycznie, trawienie jego tekstów wymaga silnego żołądka, jako polityk marność nad marnościami dno i dwa metry mułu, nawet mu coś tam takiego napisałam, żeby wiedział, że Aga ma go w nosie i może dowolnie krytykować rząd Tuska a ja i tak nie zmienię zdania, ta jego krytyka to niski poziom nie tylko polityczny ale i merytoryczny.

Co rzuca w oczy po przeczytaniu jego bloga, to oczywiście teksty odwiedzających, i tu od razu zauważa się, że przychylnych tekstów brak, za to krytyki od groma. Nie wiem jak on czuje się po przeczytaniu takiej ilości negatywnych opinii, ale polityk powinien wziąć to sobie do serca i przemyśleć dalsze ośmieszanie się.

Od polityka wymaga się przynajmniej odrobinę wiedzy na temat historyczne naszego kraju, szczególnie gdy dotyczy to okresu działalności Solidarności, każde dziecko wie, kto był kim i nikomu nie trzeba tego przypominać. Od Czarneckiego nie wymagajcie takiej wiedzy, on na przykład twierdzi, że Lech Kaczyński był szefem Solidarności. Ignorant do kwadratu, obłudny kłamca czy też jawna manipulacja, cokolwiek to jest, strzeżcie się tego fircyk.


piątek, 17 czerwca 2011

Pisowska demokracja.

Czy tylko Rosyjska prasa jest tak spostrzegawcza i widzi, że sekta PiS chce zagarnąć tragedie z 10.04.210.r. dla siebie i użyć w celach politycznych do wzrostu poparcia dla „prawa i sprawiedliwości” rosyjska prasa słusznie dostrzegła, że w pseudo komisji zasiadają tylko członkowie jednej partii, i nie planują zaprosić, do członkowska nikogo innego, inni nie zasłużyli sobie, albo PiS po prostu chce przeforsować swoje teorie zamachu, skoro będą sami ze sobą tworzyć tą komisję mają spore pole do popisu, dla pokazania nam swojej obiektywności, czy ktoś w to wierzy? Bo Aga ani trochę, ta grupa będzie decydować dosłownie o wszystkim i manipulować dowodami i teoriami według własnych potrzeb, w końcu, co ich powstrzyma powiedzcie mi, co takiego może ich powstrzymać? Tragedia smoleńska będzie tak długo w użyciu jak długo będą rosły im słupki poparcia, to widzi każdy, więc nie będę tego tłumaczyć.

Prasa Rosyjska jest zainteresowana tym, co się u nas dzieje w sprawie tragedii to przecież zrozumiałe, jednak i oni nie są pozbawieni wad, wolne media w ich kraju są w kiepskim stanie, krytykując działania PiS bronią się przed fizycznym linczem narodu rosyjskiego, na który PiS chce zrzucić całą odpowiedzialność za tragedie smoleńską, czy Rosjanie zasłużyli sobie na takie traktowanie? Mimo, że Rosja nigdy nie okazywała wobec nas w ostatnich latach przyjaznych stosunków, nie mam nic do nich i nie chciałabym, aby ktoś z nich był traktowany przez nas, jako zbrodniarz, dobrze wiemy jak będą odnosić się do nich nasi krajowi malkontenci z mniejszości narodowej zwanej wolacy

Jest jeszcze inny problem zaistniałej sytuacji, mianowicie prasa zachodnia w końcu również zainteresuje się tym problemem, jak oni będą spostrzegać działania PiS, oczywiście wyciągną te same wnioski, co każdy demokratycznie myślący człowiek, nigdy nie powinno dawać się takiego przyzwolenia na działania jednej organizacji, co z tego wynika wiadomo działanie dla korzyści politycznych sterowanie wyborcami i wiele innych czynników.

Oczywiście wyborcy PiS nie będą się przejmować krytyką jakiekolwiek prasy, co ich to obchodzi, oni mają swoje priorytety, do władzy i to po trupach inaczej się przecież nie da.

środa, 1 czerwca 2011

Co piszczy w kaczym dworze

Czy jest możliwe żeby Kaczyński zrobił coś dla Polski? Chyba tylko wtedy kiedy chodzi o prywatne interesy, lub raczej, kiedy ma z tego korzyść. Jeżeli Kaczyński nagle zaczyna dbać o ludzi i mówi o tym głośno, to włącza mi się czerwona lampka z ostrzeżeniem uwaga Aga on coś kombinuje, trzeba to sprawdzić, dlaczego nagle Kaczyński zaczyna mówić o rolnikach i uważa, że grozi nam głód, przecież ewidentnie widać, że dąży do prowadzenia brudnej kampanii wyborczej, już mu nie wystarczy Smoleńsk i gra na trumnach, potrzebuje kolejnego bodźca, żeby ciemnemu ludowi wciskać swoje kłamstwa.

Włączam Google i grzebie wszędzie gdzie to tylko możliwe i co znajduje?

Otóż nasz ojciec narodu, wielki przywódca, odrodzony Mojżesz, tak naprawdę nigdy nie dbał o rolników i ma ich w głębokim poważaniu, był okres, że chciał zabrać rolnikom dopłaty unijne i w tym celu zaczął wspierać pomysł Torysów, który podałam niżej.

Skoro chodziło mu o równość dla naszych i rolników unijnych to popełnił duży błąd, na zachodzie kwitnie rozwój i rolnik z rejonów unijnych niewiele straciłby na tych zmianach, nasz rolnik, który wchodząc do unii z miejsca był poszkodowany, jako nowy i słabo rozwinięty nie miałby szans na dogonienie swoich zachodnich sąsiadów, przecież to ewidentne szkodzenie naszemu rolnictwu.

Pamiętamy o tym, że w okresie rządu PiS ministrem rolnictwa był Lepper, więc, w kogo tak naprawdę PiS chciał uderzyć? Gdyby coś takiego wydarzyło się w tamtym okresie, cała nienawiść rolników byłaby skierowana przeciwko Lepperowi, jestem pewna, że Kaczyński skutecznie rozmydliłby cały obraz i zwalił wszystko właśnie na niego.

W poniższym linku macie wszystko czarno na białym, nie jest to biała księga, więc nie ma tam teorii Macierewicza.
„Polska płaci haracz na rzecz brytyjskiego rolnictwa. Minister finansów Jacek Rostowski przedstawił dziś na konferencji prasowej program polityki rolnej rządzącej w Wielkiej Brytanii Partii Konserwatywnej, dążącej do reformy Wspólnej Polityki Rolnej UE.

- Wczoraj Jarosław Kaczyński był u premiera Davida Camerona. To co mnie uderzyło to to, że nie padło jedno słowo, to które powinno być kluczowe - to słowo rabat - zaczął swoje wystąpienie minister finansów Jacek Rostowski na konferencji PO. - Wielka Brytania dostaje od pozostałych państw UE rabat. Udział Polski w tym rabacie to 165 mln euro w tym roku. Haracz, który polski podatnik płaci na rzecz Wielkiej Brytanii - mówił Rostowski.

- Jako minister finansów Rzeczypospolitej Polskiej jestem zdumiony, że Jarosławowi Kaczyńskiemu w rozmowie z Davidem Cameronem, która trwała przecież pół godziny, nie wpadło do głowy wspomnieć o tej wielkiej sprawie. Zapytać się Davida Camerona, czy jest gotów zmienić stanowisko Wielkiej Brytanii w tej sprawie i zgodzić się, żeby polski podatnik (relatywnie biedy, w porównaniu z brytyjskim) nie wpłacał 650 mln złotych do budżetu brytyjskiego. 650 mln złotych to jest nawet więcej niż kwota, o którą budżet Narodowego Funduszu Zdrowia regionu podkarpackiego został zmniejszony wskutek nowego algorytmu, który wprowadził rząd PiS bodajże w 2007 roku - mówił minister finansów.

Torysi przeciwko Wspólnej Polityce Rolnej

Wczoraj sztab Jarosława Kaczyńskiego twierdził, że brytyjscy torysi nie chcą zmniejszać środków, które płyną do polskich rolników ze wspólnej polityki rolnej. To nie jest to ścisłe twierdzenie, mówił Jacek Rostowski.

- 31 maja b.r. agencja AFP zamieściła materiał pod tytułem „Wielka Brytania chce radykalnej reformy Wspólnej Polityki Rolnej UE". „Wielka Brytania jest w pełni zdeterminowana przeprowadzić radykalną reformę Wspólnej Polityki Rolnej UE. Wygrywamy tę debatę. Chcemy Wspólnej Polityki Rolnej bardziej korzystnej dla nas". A dlaczego ta polityka nie jest korzystna dla Wielkiej Brytanii? - pytał Jacek Rostowski. - Ponieważ brytyjscy farmerzy mają problemy ze spełnieniem unijnych kryteriów. Ale polscy farmerzy - mówił minister finansów - też muszą spełniać unijne kryteria i jestem zaskoczony tym twierdzeniem, że Brytyjczycy niczego nie chcą zmieniać.

W dokumencie programowym brytyjskich torysów „Nowy Wiek Rolnictwa" jest napisane, że „w miarę, jak będzie słusznie likwidowany protekcjonistyczny system Wspólnej Polityki Rolnej nasi farmerzy powinni być uwolnieni, aby mogli konkurować na otwartym rynku z producentami całego świata".

A przecież, mówił Jacek Rostowski, jedną z wielkich zdobyczy dla Polski jest, że polscy rolnicy nie muszą teraz konkurować z producentami całego świata, tylko z producentami z reszty UE.

Kto straciłby na brytyjskich pomysłach

- Kto najbardziej straciłby na takiej polityce, jeśli byłaby ona skuteczna? Już mówię: producenci buraków, cukru i zbóż, bo to są te dziedziny naszej produkcji, które są obecnie chronione przed konkurencją zewnętrzną. Jestem doprawdy zdumiony, że Jarosław Kaczyński tej tak istotnej dla polskich rolników sprawy nie poruszył w swojej rozmowie z Davidem Cameronem.

I tego samego dnia, prezentując ten dokument, Nick Herbert, który wówczas był ministrem w gabinecie cieni odpowiedzialnym za środowisko naturalne i rolnictwo, wypowiedział następujące słowa: „Jednolita płatność obszarowa nie może trwać w nieskończoność". I taka jest polityka sojuszników Jarosława Kaczyńskiego - zlikwidować w UE jednolite płatności obszarowe. Nie natychmiast, ale drastycznie je zmienić po 2013 roku.

No, i w tym dokumencie „Nowa era rolnictwa" na stronie 10. czytamy coś, co mnie, jako ministra finansów, bardzo zaniepokoiło: „My, brytyjscy torysi, będziemy nalegali, aby Wspólna Polityka Rolna była w coraz większym stopniu finansowana z budżetów poszczególnych krajów członkowskich. W ten sposób zmniejszymy koszty wspierania rolników w innych krajach UE, (oczywiście w tym w Polsce - Rostowski) przez brytyjskich podatników".

Jest ewidentne, że jedną z wielkich korzyści, jaką mamy, jako członek UE, jest fakt wspomagania naszego rolnictwa ze środków całej Unii. Natomiast w interesie brytyjskich torysów jest, aby skończyć z tym i aby każdy kraj musiał na własny koszt wspierać swoje rolnictwo. Dla naszych finansów publicznych miałoby to dramatyczne skutki. I rozumiem, że Jarosław Kaczyński nie tylko nie poruszył tej sprawy, ale wczorajsza wypowiedź pani Joanny Kluzik-Rostkowskiej świadczy, że nie tylko nie ma różnicy między polityką dotyczącą rolnictwa między PiS a brytyjskimi torysami, że nawet nie był świadom faktu, iż torysi brytyjscy mają tak daleko idące zamiary, jeśli chodzi o Wspólną Politykę Rolną i jeśli chodzi o skutki tej radykalnej reformy w tym obszarze dla polskiego rolnictwa.

A ta reforma byłaby radykalnie liberalnym projektem, szkodliwym dla polskiego rolnictwa i dla Polski - powiedział na zakończenie minister finansów RP.”


czwartek, 5 maja 2011

Straszny poseł

Straszny z niego cwaniak, niby próbuje udawać zabawnego jednak poziom dowcipu poniżej wszelkich normom